IRON FLESH
„Summoning the Putrid”
Great Dane Records 2020/War Anthem Records 2021
Druga płyta długogrająca francuskiego Iron Flesh tytułująca się „Summoning the Putrid” swą premierę miała w listopadzie zeszłego roku (Digipack Cd), a w kwietniu 2021 materiał ten doczekał się limitowanego wydania na winylowym, dwukolorowym placku. No i fajnie, gdyż produkcja ta zawiera całkiem solidny kawałek tradycyjnie przyrządzonego, Old School’owego Metalu Śmierci. Dominuje w tych dźwiękach styl europejski, choć kilka elementów szkoły amerykańskiej także zostało tu wdrożonych. Riffy są zatem tłuste, soczyste, zwarte i poniewierają niezgorzej, beczki wsparte grubym basem robią konkretny rozpierdol, a agresywne, złośliwe growle, które momentami jawią mi się jako połączenie stylu wokalnego Martina van Drunen’a z pierwszym gardłowym Morgoth (Marc Grewe) dopełniają dzieła zniszczenia. Jeżeli drogi czytelniku uwielbiasz Bolt Thrower, bliskie są Ci dźwięki tworzone przez Asphyx, czy Centinex, lubisz dyskretne, romantyczne dotknięcie Cannibal Corpse to zapewne drugi album Iron Flesh wejdzie Ci jak szpak w pipę. Trzeba jednak również przygotować się na to, że usłyszymy tu niemałą ilość zdecydowanie bardziej melodyjnych zagrywek, więc miłośnicy Edge of Sanity, Amon Amarth, Dark Tranquillity, czy w niewielkim stopniu wczesnych produkcji In Flames także będą mieli na czym ucho zawiesić. Można zaryzykować stwierdzenie, że ta płytka to takie śmiertelne mydło i powidło. Troszeczkę cierpi przez to ogólnie pojęta spójność tego materiału, bo choć tragedii absolutnie nie ma, to jednak wg mnie te bardziej nasycone melodią wałki nie trzymają już tego samego poziomu napięcia, co miażdżące, zagęszczone, wgniatające w glebę, klasycznie Death Metalowe elementy tej płytki. Brzmi to wszystko bardzo konkretnie. Sound jest mięsisty, chropowaty, ma odpowiedni ciężar i jest sowicie inkrustowany brudem i zalatującymi zgnilizną odpadkami. Odbiór „Summoning…” jest przyjemny i bezproblemowy. Nie jestem niestety pewien, czy ta płytka przebije się szerzej do świadomości słuchaczy na dzisiejszej zatłoczonej scenie. Jest jak już wspominałem nieco zbyt niejednolita, a poza tym będąc szczerym ostatnimi czasy ukazało się wiele, wiele, wiele o wiele lepszych wydawnictw, jeżeli chodzi o Śmiertelny Metal starej szkoły. Oczywiście wszystkim maniakom Old School Death Metalu polecam zapoznanie się z tym albumem, gdyż to nie boli i jest tam mimo wszystko, na czym ucho zawiesić. Jak dla mnie jednak ta płytka ma trochę za mało atutów, aby mój romans z nią trwał dłużej niż dwa, może trzy dni.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz