SIDEREAN
“Lost In Void’s Horizon”
Edged Circle Productions (2021)
Śmiało można powiedzieć, że nowa fala „norweskiego”
death metalu była jednym z ciekawszych trendów w tym nurcie w poprzednim
dziesięcioleciu, a zespoły pokroju Obliteration, Diskord czy Execration
dorobiły się sporego uznania na przestrzeni ostatnich lat. To oblicze gatunku w
dalszym ciągu ewoluuje, czego dowodem mogą być ostatnie dokonania Execration
czy Sweven. Siderean pochodzi ze Słowenii, czyli kraju relatywnie egzotycznego
na metalowej mapie świata (bo ciężko mi podpinać Devil Doll i Laibach pod
metal). Przez ostatnie 10 lat grupa funkcjonowała na scenie pod szyldem
Teleport i za sprawą kilku demówek i Epki dorobiła się uznania i
rozpoznawalności. Tyle, że do tej pory Słoweńcom było bliżej do nieco
kosmicznego death/thrashu gdzieś z okolic kanadyjskiego Obliveon, D.B.C., Cynic
czy późnego Death aniżeli do psychodelicznego
metalu śmierci z północnej Europy. Wolta stylistyczna całkiem spora, ale
po zapoznaniu się z „Lost In Void’s Horizon”, śmiało można powiedzieć, że płytę
nagrali doświadczeni muzycy, a premierowe wydawnictwo pod nową nazwą to nic
innego jak kolejny rozdział będący skutkiem wcześniejszych muzycznych
eksploracji i eksperymentów. „Lost I Void’s Horizon” jawi mi się jako doskonale
odrobiona lekcja z przeszłości podparta własną wizją na ten wspomniany
wcześniej, deathmetalowy trend. Słoweńcy cofają nas kilka lat wstecz, do
czasów, gdy zasłuchiwaliśmy się w „Ode Of The Occult”, „The Formulas Of Death”
czy „Black Death Horizon”, biorą co odważniejsze, mniej bezpośrednie,
rozbudowane formy i ubierają we własny, nieco progresywny, ale gęsto utkany
garnitur dźwięków. Siderean raczej unika mroczniejszego oblicza, ale odważnie i
chętnie sięga po subtelność i brawurę drugiego krążka Tribulation i
intensyfikuje ją do poziomu ostatniego arcydzieła Obliteration. Rozbudowane
formy, meandrujące kompozycje i ogólny flow stanowią tu trzon kosztem
wyrazistych punktów zaczepienia, riffów, motywów czy innych wpadających od razu
w ucho sekwencji, które mogłyby spłycać i zaburzać odbiór całości. Imponuje
lekkość i zwiewność z jaką muzycy serwują swój strumień dźwiękowy,
przechodzenie z fragmentów szybszych w delikatne, dozowanie wrażeń taki sposób, by być dla słuchacza wyzwaniem,
a jednocześnie go nie zanudzić lub nie przytłoczyć. Ciężko mi tutaj wyróżnić
którąś z kompozycji, ponieważ płyta stanowi zwartą całość, pewien jednorodny,
nie popadający w schematyczność monolit, co w tym przypadku jest jednocześnie
zaletą i wadą. Można bowiem powiedzieć, że po przesłuchaniu jednego utworu
wiemy czego się spodziewać po całości i nie będzie to chybione odczucie.
Słoweńcy raczej nie poszukują na tym wydawnictwie nowych środków wyrazu, nie
przesuwają granic, raczej pokazują to co było, tylko w innym odcieniu. „Lost In
Void’s Horizon” wydaje się dawać ekipie znad Adriatyku spore pole manewru do
rozwijania dalszych pomysłów i poszerzania własnej wizji na ten podgatunek.
Płyta ambitna w swojej wtórności, nawet bardzo ambitna, trochę „intelektualna”,
ale daleka od grania pod linijkę. Może i trochę mało szalona w kontekście
wczesnych płyt Execration czy Obliteration, ale zagrana z błyskiem i swobodą.
Album zdecydowanie skierowany do słuchacza, który lubi coś więcej niż pierwotny
napierdol i proste, wyświechtane schematy.
Harlequin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz