niedziela, 13 czerwca 2021

Recenzja Diabolical Fullmoon "The Pagan Wolves Will Rise Again"

 

Diabolical Fullmoon

"The Pagan Wolves Will Rise Again"

Putrid Cult 2021

... Mysticism. Chyba nie ma maniaka, który osobiście przeżywał nadejście drugiej fali black metalu a któremu powyższa nazwa zespołu nie skojarzy się z tytułem kultowego dziś albumu. Bardzo słuszne to będzie skojarzenie i, jak mniemam, wybór takiego szyldu dla hordy nie był dziełem przypadku. Diabolical Fullmoon zostali najwyraźniej opętani muzyką lat dziewięćdziesiątych, bo ich debiutancki krążek to prawdziwy hołd dla tamtego okresu. Głównie dla sceny krajowej, a pośrednio dla tej na północ od Bałtyku. "The Pagan Wolves Will Rise Again" to trzydzieści cztery minuty surowego black metalu, jak żywcem wyjętego z minionej epoki. Gitary bzyczą w bardzo charakterystyczny sposób serwując chłodne, niezbyt skomplikowane melodie, oparte przede wszystkim na prostocie, słyszane już wcześniej dziesiątki razy i nie wnoszące absolutnie nic nowego do gatunku. Jeśli chcecie dokładniejszych odniesień, to takie nazwy jak Behemoth (z początkowego etapu kariery), Veles (którego to cover znalazł się na płycie obok utworów autorskich) czy Infernum będą wyznaczały odpowiedni trop. Mimo braku oryginalności materiał ten posiada jednak olbrzymią zaletę, a mianowicie klimat. Naprawdę, gdybym nie wiedział, uwierzyłbym, że te utwory zostały zarejestrowane z trzydzieści lat temu. Słucha się ich z ogromnym uśmiechem (albo grymasem, jak kto woli) na twarzy, bo taka garażówa to nie jest rzecz, którą potrafi zagrać każdy nowicjusz. Mamy tu też bardzo adekwatne do muzyki absolutnie nieeksperymentalne, dość jednolite wrzaski, potęgujące u mnie odczucie deja vu. Jedynym małym minusem "Pogańskich Wilków" są klawisze, a konkretnie ich lekki nadmiar. Płyną sobie one co prawda w tle, ale poza wspomnianym coverem nie ma chyba chwili na płycie, gdzie by ich nie było. Gdyby ograniczyć ich mnogość przynajmniej o połowę, idealnie podkreślałyby niektóre fragmenty a całość zyskałaby na surowości i mocy. Nie mniej jednak debiut Diabolical Fullmoon bardzo pozytywnie mnie zaskoczył, bo słucham go sobie już któryś raz z rzędu i co raz bardziej mi się podoba. Myślę, że każdy kto trochę tęskni za polską sceną z dawnych lat, a chciałby posłuchać czegoś innego niż sprawdzone klasyki, może sięgać po ten materiał w ciemno. Ja własnoręcznie naklejałbym na okładce znaczek "Oldschool Polish Black Metal at its finest".

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz