środa, 30 czerwca 2021

Recenzja PESTIS CULTUS „Pestis Cultus”

 

PESTIS CULTUS

„Pestis Cultus”

Signal Rex 2021

 

Pestis Cultus, to australijska horda, która powstała na gruzach Snorri, a tworzą ją zaprawieni w bojach weterani sceny z Perth, którzy w niejednym kotle smołę gotowali (Wardaemonic, Black Putrescence, Grave Worship, Old Burial Temple). Cóż, nie słyszałem twórczości wspomnianego tu już Snorri, ale to, co usłyszałem na debiutanckim albumie długogrającym Pestis Cultus to zdecydowanie moje wibracje. Panowie napierdalają bowiem surowy, złowieszczy, bluźnierczy, plugawy, obskurny, przesiąknięty grobem, nienawistny Black Metal, który w chuj niszczy wszystko wokół i przy okazji robi mi piekielnie dobrze. Ta płytka to prawdziwa, 30-minutowa eksplozja mrożącego krew w żyłach, pierwotnego zła w ciągle zmieniającej się formie. Analogowe bębny napierdalają maniakalnie, by po chwili wykonać zwrot i w schizofrenicznym szaleństwie zmiażdżyć potężnym walcem. Okrutny, gruby, brudny bas zdziera skórę pasami, wykonując przy tym nierzadko konwulsyjne figury w swym niepowstrzymanym, dudniącym rytmie. Dzikie, przepełnione wściekłością, gwałtowne, wibrujące złowrogo riffy o konsystencji wrzącego ołowiu okrutnie ryją beret, a demoniczne, piekielne, ohydne, przerażające, chrapliwe wokale ze sporym pogłosem doskonale uzupełnia i asymiluje się z tą diaboliczną układanką o kakofonicznym posmaku. Jednak i w tym wysoce zagęszczonym gobelinie utkanym z wszelakiego plugastwa, w tym makabrycznym, chorym delirium znalazło się miejsce na odrobinę bardziej melodyjne tekstury, delikatne dotknięcie zimnych dźwięków klasycznej gitary, elementy zaczerpnięte z korzennego, poczerniałego, ziarnistego Thrash Metalu, kapkę surowej, przesiąkniętej mrokiem symfoniki, czy piskliwych struktur energoelektroniki. Jako ciekawostkę powiem tylko, że intro i outro na tę płytkę przygotował Mortiis. Dzięki tym zabiegom materiał ten zyskał nieco na przestrzeni, nie tracąc przy tym nic ze swego barbarzyńskiego charakteru. Dźwiękiem na tej płycie zajął się Henri Sorvali (Moonsorrow, Finntroll) i odjebał kawał znakomitej roboty. Jest smoliście, ciężko, mętnie i nieco tubalnie, jednak delikatny dopływ powietrza (co prawda śmierdzącego zgnilizną) został tu zachowany. „Pestis Cultus” to pokaz sadystycznego, mizantropijnego, ponurego, upiornego bestialstwa i czystego, Black Metalowego nihilizmu. Wszyscy miłujący ulotne dźwięki Blasphemy, Black Witchery, Necroholocaust, Beherit, GoatSemen, Revenge, Conqueror, czy Diocletian powinni zaopatrzyć się w tę płytkę, która wydupczy ich głęboko i brutalnie jak amen w pacierzu. Taki Black Metal to ja zawsze i wszędzie. Wyśmienity album.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz