piątek, 11 czerwca 2021

Recenzja Concilium „Desecration”

 

Concilium

„Desecration”

Sentient Ruin Laboratories 2021

 

Concilium uderza po raz trzeci. Po bardzo udanej EP-ce i nieco kulejącym splicie z Hexitium przyszedł czas na pełnoczasowy debiut. Zawiera on niemal pół godziny muzyki w wiadomym dla wtajemniczonych klimacie. Czyli innymi słowy nie przynoszącej w zasadzie żadnych znaczących zmian. Cieszyć się zatem, czy płakać? No, to akurat zależy od tego, czy wcześniejsze wydawnictwa łykaliście łapczywie, niczym zimny browarek w upalny dzień, czy mieliście na nie kompletnie wyjebane. Surowy, minimalistyczny wręcz black metal w wykonaniu Portugalczyków może faktycznie zarówno oczarować, co mocno zniechęcić. „Desecration” to nic odkrywczego. Ot, niemal pół godziny muzyki dla niezbyt wymagających maniaków podziemia i zwolenników starej szkoły. Wszystko, co tu otrzymacie oparte jest na o sprawdzone standardy, o których wiele dzisiejszych kapel, mieniących się black metalowymi, jakby zapomniało. Na płycie rządzi zatem maksymalna prostota. Nie znajdziecie na niej chwytliwych akordów czy wirtuozerskich popisów, nie uświadczycie łatwych melodii. Znajdziecie natomiast niewymuszony, jakże wciągający klimat niebytu, mizantropii i niechęci do otaczającego świata. Materiał ten jest prymitywny a jednocześnie klimatyczny, i to chyba w największym stopniu spośród dotychczasowych nagrań hordy. Proste, powtarzane akordy, płynące gdzieś w tle przy akompaniamencie szeptano krzyczanych wokali i wybijającej nieskomplikowane rytmy perkusji – to podstawa przepisu Concilium na własną wizję diabelstwa. Dodatkowego nastroju dodają tym dźwiękom fragmenty akustyczne, stanowiące swojego rodzaju kontrast dla tych zimnych i agresywnych. Brzmienie, tradycyjnie już, jest typowo garażowe, mocno niedbałe i w chuj zasyfione, aczkolwiek nie przekraczające cienkiej linii między muzyką a słuchalnym chaosem. Powtórzę się – taki black metal się albo kocha, albo nienawidzi, zatem po ten materiał sięgnie zapewne nieliczna garstka pojebańców. I w sumie tak być powinno. Reszta niech się idzie nacierać słodkimi melodyjkami i łatwymi refrenami. „Desecration” to chujowa płyta dla ludzi o zjebanym guście. Mi z tym bardzo dobrze.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz