Concilium
„Desecration”
Sentient
Ruin Laboratories 2021
Concilium uderza po raz trzeci. Po bardzo udanej
EP-ce i nieco kulejącym splicie z Hexitium przyszedł czas na pełnoczasowy debiut.
Zawiera on niemal pół godziny muzyki w wiadomym dla wtajemniczonych klimacie.
Czyli innymi słowy nie przynoszącej w zasadzie żadnych znaczących zmian.
Cieszyć się zatem, czy płakać? No, to akurat zależy od tego, czy wcześniejsze
wydawnictwa łykaliście łapczywie, niczym zimny browarek w upalny dzień, czy
mieliście na nie kompletnie wyjebane. Surowy, minimalistyczny wręcz black metal
w wykonaniu Portugalczyków może faktycznie zarówno oczarować, co mocno zniechęcić.
„Desecration” to nic odkrywczego. Ot, niemal pół godziny muzyki dla niezbyt
wymagających maniaków podziemia i zwolenników starej szkoły. Wszystko, co tu
otrzymacie oparte jest na o sprawdzone standardy, o których wiele dzisiejszych kapel, mieniących się black metalowymi, jakby zapomniało. Na płycie rządzi zatem
maksymalna prostota. Nie znajdziecie na niej chwytliwych akordów czy
wirtuozerskich popisów, nie uświadczycie łatwych melodii. Znajdziecie natomiast
niewymuszony, jakże wciągający klimat niebytu, mizantropii i niechęci do
otaczającego świata. Materiał ten jest prymitywny a jednocześnie klimatyczny, i
to chyba w największym stopniu spośród dotychczasowych nagrań hordy. Proste,
powtarzane akordy, płynące gdzieś w tle przy akompaniamencie szeptano
krzyczanych wokali i wybijającej nieskomplikowane rytmy perkusji – to podstawa
przepisu Concilium na własną wizję diabelstwa. Dodatkowego nastroju dodają tym
dźwiękom fragmenty akustyczne, stanowiące swojego rodzaju kontrast dla tych
zimnych i agresywnych. Brzmienie, tradycyjnie już, jest typowo garażowe, mocno
niedbałe i w chuj zasyfione, aczkolwiek nie przekraczające cienkiej linii
między muzyką a słuchalnym chaosem. Powtórzę się – taki black metal się
albo kocha, albo nienawidzi, zatem po ten materiał sięgnie zapewne nieliczna
garstka pojebańców. I w sumie tak być powinno. Reszta niech się idzie nacierać słodkimi
melodyjkami i łatwymi refrenami. „Desecration” to chujowa płyta dla ludzi o
zjebanym guście. Mi z tym bardzo dobrze.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz