EXIL
"Warning"
Armageddon Label 2021
Kiedyś jeden z moich znajomych drwił sobie mocno z punka, twierdząc, że każdy kto słucha tego gatunku jest brudasem i pozerem (w stopniu znacznym, uniemożliwiającym wypowiadanie się na temat metalu). No cóż, przeciętnie rozgarnięty typ zna wpływ rzeczonego gatunku choćby na death metal i zapewne zauważa, jak wiele zespołów black metalowych czerpie z niego garściami do dziś. Dobra, chuj z wywodami. Exploited, GBH czy rodzimego Sedesu słuchałem ostatni raz w podstawówce z kumplami w czerwonych spodniach i bardzo miło tamte czasy wspominam. Dziś, będąc w stanie lekkiego rozweselenia alkoholowego, zarzuciłem sobie przypadkowo Exil. I nagle wspomnienia wróciły. Nie mam może wybitnego doświadczenia w temacie, ale "Warning" to płyta na której w sposób wyjątkowo nośny wymieszano staroszkolny punk z naleciałościami NYHC. Mamy tu dziesięć kawałków, dwadzieścia sześć minut muzy zagranej z taką werwą i autentycznym buntem, że aż się chce założyć czapeczkę z daszkiem, krótkie portki i poskakać do serwowanych przez zespół rytmów. Z tych utworów tryska czysta energia, wkurw i naturalna szczerość. Mam przy nich ogromną ochotę pooglądać chłopaków na żywca, bo ze sceny te dźwięki zapewne zyskują dodatkowego megakopa. Ciężko mi sobie wyobrazić gig Exil bez mordobicia pod barierkami. Mimo prostoty zawartych na tym krążku kompozycji słychać, że panowie mają spore umiejętności i doświadczenie muzyczne, co znajduje natychmiastowe potwierdzenie, gdy zajrzymy im w życiorysy. Jako Exil nie tworzą raczej niczego nowatorskiego. W moim ograniczonym spektrum określiłbym ich twórczość jako mieszankę wspomnianego Exploited i Madball. Jednak ten krążek ma takiego powera, jest tak chwytliwy, że mi po prostu spadły galoty. Morda mi się cieszy, nogi samoistnie noszą mnie po pokoju, a stara patrzy na mnie jak na pojeba. Szwedzi zadbali, by każdy z dziesięciu numerów na ich debiucie był odpowiednio nośny i prowokował zmałpienie. Jeszcze nigdy nie pisałem o płycie punkowej czy hardcorowej, bo to generalnie nie moja broszka. Ta mnie do tego zmusiła. Może dla niektórych będzie to jakaś rekomendacja. W chuj mi się ten materiał podoba i nic na to nie poradzę. Nawet jeśli od razu nie pobiegnę do sklepu muzycznego, to moją krótką przygodę z "Warning" na pewno będę wspominał jako siarczysty liść na lico. Z obu stron.
- jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz