NACHTIG
„Der
StilleWald”
Purity Through Fire 2021
Purity
Through Fire to wytwórnia, która już dawno temu jasno określiła swój wydawniczy
profil i trzyma się go z niesamowitą konsekwencją, co rusz podsuwając pod nos wielbicielom
mrocznych dźwięków strawę duchową. Drugi album długogrający niemieckiego,
jednoosobowego horda Nachtig wydany pod koniec marca tego roku doskonale
wpisuję się w politykę wydawniczą wspomnianego tu już labelu, dostarczając
wszystkim maniakom czerni ponad 54 minuty surowego, momentami wręcz
minimalistycznego, atmosferycznego, melancholijnego Black Metalu. „Cichy Las”
opiera się na równych, wolnych, chwilami marszowych, kontrolowanych tempach,
bez popadania w szał, tworzonych przez nieskomplikowane partie beczek i stosunkowo
niewielki, bądź bardzo mocno schowany zastrzyk basu, który bardziej da się
wyczuć, niż usłyszeć. Rolę wodzireja na tym materiale zdecydowanie odgrywa
wiosło, które rzeźbi zimne, chropowate, ziarniste, powtarzające się niczym mantra,
ponure riffy łączące rytualną nieco symbolikę i nastrojowe, depresyjne,
hipnotyczne do pewnego stopnia melodie. Klasyczny, przepełniony negatywnymi
emocjami scream przechodzący chwilami w opętany, szorstki szept, delikatny
dotyk rozmytych, Post-Black Metalowych struktur, okazjonalne dźwięki
akustycznej gitary i klimatyczny parapet nadający całości
bardziej monumentalnego wydźwięku i eklektycznego, medytacyjnego
charakteru uzupełniają doskonale tę opartą
na klasycznych rozwiązaniach z lat 90-tych, z lekka żyletkową surówkę. Brzmienie
jest przepełnione chłodem, surowe, zalatujące wilgotną piwnicą w środku lasu,
ale zarazem sporo tu przestrzeni dla swobodnego rozprzestrzeniania się tych
dźwięków. Album ten nie jest w żadnym razie płytą rewelacyjną, choć nie można
jej odmówić pewnego uroku i uzależniającego wpływu zarazem. Jest to raczej
produkcja, z gatunku pokochaj, albo wypierdol w chuj, zatem dla jednych
słuchanie „Der StilleWald” będzie doświadczeniem wręcz ekstatycznym i
transcendentalnym, inni po dwóch wałkach wyjebią tę płytkę do kibla. Ja stoję,
można by rzec w umiarkowanej opozycji, tzn. jebać totalnie tej produkcji nie
mam zamiaru, gdyż ma ona swoje przebłyski, ale klękać też nie ma przed czym.
Ot, kolejna, solidnie przeciętna jak dla mnie, Black Metalowa płytka z jakimś
tam klimatem, jakich rocznie ukazuje się od chuja i jeszcze trochę. Wyłącznie
dla zatwardziałych fanów gatunku.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz