wtorek, 8 czerwca 2021

Recenzja Ruach Raah "Misanthropic Wolfgang"

 

Ruach Raah

"Misanthropic Wolfgang"

Signal Rex 2021

Znacie Ruach Raah (kurwa, jeśli przeczytać to dostatecznie szybko, to zabrzmi jak tytuł bajki dla dzieci o małym lewku blehehe!)? Nieeee? No ja też nie, mimo że panowie właśnie za chwileczkę wydają swój już trzeci album. Na jego okładce widzimy samych muzyków, co tradycyjnie już budzi u mnie odczucia... no powiedzmy, że mieszane. Ja wiem, że Darktrony też się wrzucały na front, ale im akurat jestem w stanie wybaczyć. A dlaczego nawiązuję właśnie do ekipy Fenriza? Otóż dlatego, że pod względem prostoty, muzycznego prymitywizmu czy produkcji ten krążek można postawić gdzieś w okolicach "Panzerfaust". Czyli powinno być supcio, nie? Niestety, nie do końca. Owszem, na "Misanthropic Wolfgang" (czyżby chodziło o wilczy gangbang? Cóż za pomysły...) znajdziemy dziewięć kawałków bardzo surowego, chujowo (to akurat w dobrym tego słowa znaczeniu) brzmiącego black metalu. Stwierdzeniem pozytywnym przy określaniu muzyki z jaką tu obcujemy mogłoby być także użycie przymiotnika "jednostajna". Mogłoby, bowiem nie jest to ani "Transilvanian Hunger", ani nic co w pobliżu tej płyty leżało. Same bzyczące nieco w tle, za mocno wysuniętą, napierdalającą jednostajny d-beat perką, gitary są do bólu przewidywalne, nijakie i najzwyczajniej brak w nich dobrego pomysłu. Takie bzyczenie dla bzyczenia z sporadycznym wpleceniem motywu Darkthronowego czy Burzumowego bardzo szybko potrafi zmęczyć. Do tego stopnia, że już w połowie płyty zacząłem sprawdzać, czy "daleko jeszcze Papo Smerfie?". Poza tym, gdy materiał ten dobiegł końca w mojej głowie nie pozostało nic poza monotonnym dudnieniem i monotematycznym, przesterowanym wrzaskiem (co to, nie mamy naturalnej pary w gardełku?), i w zasadzie ucieszyłem się, że nareszcie zapadła cisza. Wymęczyli mnie panowie swoimi wypocinami i absolutnie nie mam ochoty wracać do "Misanthropic Wolfgang". Tym bardziej, że wszystkie kompozycje są do siebie niemal bliźniaczo podobne, a na pewno tak samo do obrzygania nudne. Ruach Raah starają się grać jak ongiś bywało. Może i nawet tak czynią, jednak do samej formy potrzebna jest jeszcze odrobina iskry (tfu) bożej. Tego w tych trzydziestu minutach niestety nie uświadczyłem. Płyta zatem ląduje w kiblu, bo tam jest chyba najbardziej odpowiednie dla niej miejsce. Zieeeew...

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz