niedziela, 20 czerwca 2021

Recenzja SEPULCHRAL CULT „Immurement, Spirits and Graveyard Chants”

 

SEPULCHRAL CULT

Immurement, Spirits and Graveyard Chants”

Putrid Cult 2021

Kurwa, no i znowu Morgul wykopał spod kamienia pokrytego gnijącym mchem rzecz zdecydowanie wartą uwagi. Nie tak dawno rozjebał mnie na kawałki debiut Upon the Altar, a teraz Putrid Cult serwuje kolejny kubeł pomyj w postaci pierwszego, pełnego albumu Sepulchral Cult. „Immurement…” to materiał hołdujący starej szkole szwedzkiego Metalu Śmierci, a zwłaszcza wczesnym wydawnictwom Nihilist, Entombed, Grave, Dismember, czy Carnage, jednak nie jest to płytka, która brzmi jak typowa szwedzizna z początku lat 90-tych. Tutaj wszystko jest bardziej makabryczne, zagrzybione, dzikie, ponure, zagęszczone i w chuj mętne, poczynając od potężnie dudniących bębnów wspartych grubym basem, poprzez jebiące grobem riffy, a na upiornych, złowieszczych wokalizach skończywszy. Czasem usłyszymy tu także wycieczki w stronę pierwotnie surowego Black Metalu, ciężkie, muliste Doom Metalowe tąpnięcia o miażdżącej konsystencji, czy też elementy obskurnego, piwnicznego, chropowatego Death’n’Roll’a, co zdecydowanie podkreśla klaustrofobiczną, przesyconą aromatem przeklętego cmentarzyska aurę, jaka wiadrami wylewa się z tych dźwięków. Co prawda pod koniec tej produkcji wkrada się delikatna monotonia, gdyż Sepulchral Cult nie tworzy niczego niezwykłego, brud i pleśń od początku do końca oblepiają tu wszystko, co możliwe, a struktury poszczególnych wałków są dosyć mocno uproszczone, ale dzięki temu ta płytka smakuje niczym wyciągnięty prosto z rozkopanej mogiły, konkretny kawał ociekającego zepsutą krwią mięsiwa. To Metal Śmierci w swej nieskażonej, podstawowej, pierwotnej, trumienno-cmentarnej formie, choć zagrany w charakterystyczny, trochę inny sposób. Brzmieniowo otrzymujemy mieszaninę gruzu z lepkimi, nadgniłymi podrobami, co idealnie wręcz pasuje do tej nastrojowej muzyki tworzonej przez Grobowy Kult. Podoba mi się to zepsucie o podłożu chorobowym i podpisuję się pod nim wszystkimi czterema kopytami i choć duet ten nie ustrzegł się kilku potknięć, to uważam, że warto mieć oko na tych zwyrodnialców, gdyż ich kolejne produkcje mogą przynieść wszystkim maniakom zapleśniałego Death Metalu wiele cudownych chwil, miłych marzeń i mokrych zdarzeń.


Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz