środa, 21 czerwca 2023

Recenzja ISOLE „Anesidora”

 

ISOLE

„Anesidora”

Hammerheart Records 2023

Bardzo rzadko mi się to zdarza, ale po wysłuchaniu tegorocznej, ósmej w dorobku Szwedów płyty długogrającej najzwyczajniej w świecie zabrakło mi języka w gębie. Pierwszy mój kontakt z muzyką tych panów miał miejsce w Szczecinie (oczywiście w Domu Kultury „Słowianin”), podczas ich koncertu bodaj w 2014 roku, gdy to na gig ten nie dotarła z przyczyn niezależnych gwiazda wieczoru, czyli Esoteric. Isole wyśmienicie wówczas wypełniło lukę po Angolach dając show, który pamiętam po dzień dzisiejszy. Zaprawdę doskonały był to występ, ale zostawmy już ten wątek i skupmy się na teraźniejszości, a konkretnie na wspomnianym, ósmym już w dorobku grupy krążku zatytułowanym „Anesidora”. A naprawdę, wierzcie mi, jest się na czym skupiać (i nie myślę tu bynajmniej o stawianiu klocka). Płytkę tę wypełnia bowiem po brzegi same wyborny, klasyczny Doom Metal z epickim zacięciem. Większość z Was już zapewne wie, że napotkamy tu ciężkie beczki podparte wyraźnie tłustym, gniotącym ile wlezie basem, zagęszczone, monumentalne riffy nasączone melancholijnymi, cmentarnymi melodiami, wyjebane w kosmos, wysmakowane solówki o narracyjnym zacięciu i w chuj wyśmienite, rezonujące przecudnie, mocne, czyste wokale, które dla mnie są po prostu kurwa jebanym majstersztykiem. Jakby tego było mało, w te tradycyjne, miażdżące fundamenty umiejętnie wpleciono doskonałe partie parapetu stylizowane miejscami na kultowe organy Hammonda, tyrające okrutnie beret, gardłowe growle, hipnotyzujące pasaże dźwiękowe oparte najczęściej o organiczne, akustyczne linie wiosła, jak i wgniatające w glebę tekstury przesuwające okazjonalnie środek ciężkości tego krążka bardziej w stronę śmiertelno-pogrzebowej odmiany gatunku. Nie można także pominąć całej wysublimowanej ornamentyki gitarowej, czy też strukturalnych deseni aranżacyjnych, zakorzenionych nierzadko w progresywnych fakturach dźwiękowych. Owe dodatki nie są jednak niepotrzebnym nikomu pitoleniem, czy popisami umiejętności technicznych poszczególnych muzyków. Są one zastosowane z gruntownym znawstwem tematu, podkreślają i zagęszczają dodatkowo i tak już niewesołą, chmurną atmosferę tego krążka. Całość jest jednak przemyślanym dogłębnie, potężnym, Doom’owym walcem o hipnotyzującej naturze, który miłośnicy Candlemass, Solitude Aeturnus, Solstice, Saint Vitus, czy While Heaven Wept mogą łykać w ciemno niczym pelikany. Chwilę temu Hammerheart Records wznowiło na cd cały katalog  wydawniczy Isole, więc można przy tej okazji uzupełnić ewentualne zaległości, a jeżeli muzyka tej grupy nie specjalnie Wam leży, to proponuję zainteresować się projektem, w którym także maczają palce ci muzycy, a mianowicie Ereb Altor, gdyż to także kawał wyśmienitej muzy.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz