„Anesidora”
Hammerheart Records 2023
Bardzo
rzadko mi się to zdarza, ale po wysłuchaniu tegorocznej, ósmej w dorobku
Szwedów płyty długogrającej najzwyczajniej w świecie zabrakło mi języka w
gębie. Pierwszy mój kontakt z muzyką tych panów miał miejsce w Szczecinie
(oczywiście w Domu Kultury „Słowianin”), podczas ich koncertu bodaj w 2014
roku, gdy to na gig ten nie dotarła z przyczyn niezależnych gwiazda wieczoru,
czyli Esoteric. Isole wyśmienicie wówczas wypełniło lukę po Angolach dając
show, który pamiętam po dzień dzisiejszy. Zaprawdę doskonały był to występ, ale
zostawmy już ten wątek i skupmy się na teraźniejszości, a konkretnie na
wspomnianym, ósmym już w dorobku grupy krążku zatytułowanym „Anesidora”. A
naprawdę, wierzcie mi, jest się na czym skupiać (i nie myślę tu bynajmniej o
stawianiu klocka). Płytkę tę wypełnia bowiem po brzegi same wyborny, klasyczny
Doom Metal z epickim zacięciem. Większość z Was już zapewne wie, że napotkamy
tu ciężkie beczki podparte wyraźnie tłustym, gniotącym ile wlezie basem,
zagęszczone, monumentalne riffy nasączone melancholijnymi, cmentarnymi
melodiami, wyjebane w kosmos, wysmakowane solówki o narracyjnym zacięciu i w
chuj wyśmienite, rezonujące przecudnie, mocne, czyste wokale, które dla mnie są
po prostu kurwa jebanym majstersztykiem. Jakby tego było mało, w te tradycyjne,
miażdżące fundamenty umiejętnie wpleciono doskonałe partie parapetu stylizowane
miejscami na kultowe organy Hammonda, tyrające okrutnie beret, gardłowe growle,
hipnotyzujące pasaże dźwiękowe oparte najczęściej o organiczne, akustyczne
linie wiosła, jak i wgniatające w glebę tekstury przesuwające okazjonalnie
środek ciężkości tego krążka bardziej w stronę śmiertelno-pogrzebowej odmiany
gatunku. Nie można także pominąć całej wysublimowanej ornamentyki gitarowej,
czy też strukturalnych deseni aranżacyjnych, zakorzenionych nierzadko w
progresywnych fakturach dźwiękowych. Owe dodatki nie są jednak niepotrzebnym
nikomu pitoleniem, czy popisami umiejętności technicznych poszczególnych
muzyków. Są one zastosowane z gruntownym znawstwem tematu, podkreślają i
zagęszczają dodatkowo i tak już niewesołą, chmurną atmosferę tego krążka.
Całość jest jednak przemyślanym dogłębnie, potężnym, Doom’owym walcem o
hipnotyzującej naturze, który miłośnicy Candlemass, Solitude Aeturnus,
Solstice, Saint Vitus, czy While Heaven Wept mogą łykać w ciemno niczym
pelikany. Chwilę temu Hammerheart Records wznowiło na cd cały katalog wydawniczy Isole, więc można przy tej okazji
uzupełnić ewentualne zaległości, a jeżeli muzyka tej grupy nie specjalnie Wam
leży, to proponuję zainteresować się projektem, w którym także maczają palce ci
muzycy, a mianowicie Ereb Altor, gdyż to także kawał wyśmienitej muzy.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz