wtorek, 13 czerwca 2023

Recenzja Sammath „Grebbeberg”

 

Sammath

„Grebbeberg”

Hammerheart Records 2023

Ale ze mnie black metalowiec. Cienki jestem jak barszcz. Ta kapela istnieje od 1994 roku, a ja mam czelność spotkać się z nią pierwszy raz. Pierwszy raz bywa stresujący, ale tych pierwszych razów miałem tyle, że chuj w to. Dla tych chłopaków to już siódma płyta jaką wydają. Nie znam poprzednich, lecz interesuje mnie obecna, czyli „Grbbeberg”. To osiem kawałków wojowniczo nastawionego black metalu w stylu Marduk. Dźwięki płyną szybko i nieubłaganie. Nie do końca zimne gitary wygrywają bitewne melodie, za którymi z lekką zadyszką podąża znana nie od dziś sekcja, żeby nie wspomnieć o siarczystych wokalach. Chłopaki napierdalają z dokładnością maszyny cyfrowej. Jadą z koksem ostro i do przodu. Mielą mózg na miazgę, zahaczając przy tym delikatnie o rejony war metalowe. Generalnie suną do przodu bez pardonu, paląc obszar niczym urządzenia firmy Zippo, aby za chwilę go zamrozić za pomocą suchego lodu. Ten związek chemiczny w normalnych warunkach się nie topi tylko sublimuje, czyli przechodzi ze stanu stałego w gazowy z pominięciem stanu ciekłego. Podobnie jest z muzyką Sammath. Ostra jazda bez ustanku, zwiastująca nienawiść i brak podorządkowania. Czasami urozmaicona ciekawym tremolo bądź odgłosami ze współczesnych pól bitewnych. Armaty huczą, karabiny strzelają, a riffy im wtórują wraz ze śpiewakiem, skrzeczącym swe rozkazy. Niby jest fantastycznie, ale jak już opadnie ten poligonowy kurz to nie zostaje nic. Nagle lód znika i jest tylko powietrze. Niestety jest tu jednostajnie i nudno. Wszystkie utwory są na jedno kopyto i zlewają się ze sobą. Jak wspomniany odczynnik nagle przestają istnieć, nie pozostawiając po sobie żadnego wspomnienia. Ot taka tam nakurwianka na raz, jak śledzik.

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz