„Defeat Of The Nemesis” (Ep)
Debemur Morti Productions2023
Sobotni
wieczór 13.05.2023, ulubiona łycha w ręku, lekka już korba w głowie, więc coś
przydałoby się do tego posłuchać, a że miałem akurat rozrywkowy nastrój, więc
postanowiłem rzucić okiem i posłuchać muzyki dla mas, a konkretnie obejrzeć
finał tegorocznej Eurowizji. Wiecie co? Wystarczyła mi sama prezentacja
artystów, żeby stwierdzić, że nie będę śledził tego targowiska pedalstwa,
muzycznej indolencji i próżności, gdzie wygrywa ten, któren więcej zapłaci,
bądź ten, który ma akurat lepsze konotacje polityczne. Obiektywizm i wartości
artystyczne dawno zostały już tam podeptane, werdykty jurorów można przewidzieć
z 99% prawdopodobieństwem, a poza tym, co to kurwa za Eurowizja, w której występują
Australia i Izrael (kraje niewątpliwie leżące w sercu Europy). No ja pierdolę,
koniec świata bliski. Wyłączyłem zatem w pizdu telewizor i wziąłem się za
odsłuch najnowszego materiału belgijskiego Pestifer, gdyż ta kapela jak dotąd
nigdy mnie nie zawiodła. I nie inaczej jest i tym razem. Na „Defeat of the
Nemesis” napotkamy cholernie techniczny Metal Śmierci, który poniewiera
okrutnie i o jakiekolwiek na to zezwolenie pytać nie zamierza. Dzieje się tak
m.in. dlatego, że podstawą twórczości belgów nie są techniczne popisy, a
tradycyjnie napierdalany, Death Fucking Metal. Cała, techniczna otoczka, choć
bardzo istotna w kompozycjach Pestifer jest jakby dodatkiem, choć bardziej
pasowałoby chyba stwierdzenie uzupełnieniem tego klasycznego, śmiertelnego rdzenia
leżącego u podstaw twórczości zespołu (a przynajmniej tak mi się wydaje). Nawet
jeżeli jednak byłbym w błędzie (wszak podobno człowiek to istota omylna), to
ten krążek i tak powala na glebę, no i w mordę jeża, bez dwóch zdań jest tu
czego posłuchać. Rytmiczne, beczkowe łamańce wspierane matematycznie dokładnym, ciężkim
basem, który precyzyjnie kreśli geometryczne wręcz wzory potrafią bezwzględnie
zaorać cztery litery, gęste interwały technicznych riffów, przewalające się nad
głową słuchacza połączone z wyjebanymi w kosmos partiami solowymi ocierającymi
się często o wirtuozerię, poniewierają jak ta lala, niszcząc wszystko, co
odważy się stanąć im na drodze, a jadowite, agresywne wokalizy wieńczące dzieło
zniszczenia podkreślają zarazem, niejako zamykając to zaklęte koło, że u
podstaw twórczości belgów leżą klasyczne już dziś płyty Death, Pestilence,
Atheist, Spawn of Possession, Martyr, Necrophagist, Obscura, Nocturnus, czy
Decrepit Birth. Kolejna, wyśmienita pozycja w dyskografii belgijskich
techników. Zatem kto ma uszy niechaj słucha, a kto ma rozum niechaj srebrniki
swe przeliczy i w te pędy bieży do Debemur Morti po ten materiał. Wart jest bowiem
tego ze wszech miar.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz