poniedziałek, 12 czerwca 2023

Recenzja PESTIFER „Defeat Of The Nemesis”

 

PESTIFER

„Defeat Of The Nemesis” (Ep)

Debemur Morti Productions2023

Sobotni wieczór 13.05.2023, ulubiona łycha w ręku, lekka już korba w głowie, więc coś przydałoby się do tego posłuchać, a że miałem akurat rozrywkowy nastrój, więc postanowiłem rzucić okiem i posłuchać muzyki dla mas, a konkretnie obejrzeć finał tegorocznej Eurowizji. Wiecie co? Wystarczyła mi sama prezentacja artystów, żeby stwierdzić, że nie będę śledził tego targowiska pedalstwa, muzycznej indolencji i próżności, gdzie wygrywa ten, któren więcej zapłaci, bądź ten, który ma akurat lepsze konotacje polityczne. Obiektywizm i wartości artystyczne dawno zostały już tam podeptane, werdykty jurorów można przewidzieć z 99% prawdopodobieństwem, a poza tym, co to kurwa za Eurowizja, w której występują Australia i Izrael (kraje niewątpliwie leżące w sercu Europy). No ja pierdolę, koniec świata bliski. Wyłączyłem zatem w pizdu telewizor i wziąłem się za odsłuch najnowszego materiału belgijskiego Pestifer, gdyż ta kapela jak dotąd nigdy mnie nie zawiodła. I nie inaczej jest i tym razem. Na „Defeat of the Nemesis” napotkamy cholernie techniczny Metal Śmierci, który poniewiera okrutnie i o jakiekolwiek na to zezwolenie pytać nie zamierza. Dzieje się tak m.in. dlatego, że podstawą twórczości belgów nie są techniczne popisy, a tradycyjnie napierdalany, Death Fucking Metal. Cała, techniczna otoczka, choć bardzo istotna w kompozycjach Pestifer jest jakby dodatkiem, choć bardziej pasowałoby chyba stwierdzenie uzupełnieniem tego klasycznego, śmiertelnego rdzenia leżącego u podstaw twórczości zespołu (a przynajmniej tak mi się wydaje). Nawet jeżeli jednak byłbym w błędzie (wszak podobno człowiek to istota omylna), to ten krążek i tak powala na glebę, no i w mordę jeża, bez dwóch zdań jest tu czego posłuchać. Rytmiczne, beczkowe łamańce wspierane matematycznie dokładnym, ciężkim basem, który precyzyjnie kreśli geometryczne wręcz wzory potrafią bezwzględnie zaorać cztery litery, gęste interwały technicznych riffów, przewalające się nad głową słuchacza połączone z wyjebanymi w kosmos partiami solowymi ocierającymi się często o wirtuozerię, poniewierają jak ta lala, niszcząc wszystko, co odważy się stanąć im na drodze, a jadowite, agresywne wokalizy wieńczące dzieło zniszczenia podkreślają zarazem, niejako zamykając to zaklęte koło, że u podstaw twórczości belgów leżą klasyczne już dziś płyty Death, Pestilence, Atheist, Spawn of Possession, Martyr, Necrophagist, Obscura, Nocturnus, czy Decrepit Birth. Kolejna, wyśmienita pozycja w dyskografii belgijskich techników. Zatem kto ma uszy niechaj słucha, a kto ma rozum niechaj srebrniki swe przeliczy i w te pędy bieży do Debemur Morti po ten materiał. Wart jest bowiem tego ze wszech miar.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz