Formless
Oedon
„Streams of Rot”
Memento Mori 2023
“Ależ piękny, klasyczny death metal!” chciałoby się
zawołać kiedy ta płyta dobiega końca. No, to już wszystko wiecie, więc czytać
dalej nie trzeba. Ale gdyby ktoś czuł
wewnętrzną potrzebę… Formless Oedon pochodzą z Filipin, i nie będę ukrywał, że
był to argument, który skusił mnie by zapoznać się z ich debiutem. Bo to jednak
jakaś odskocznia od obu Ameryk czy Skandynawii. Na „Streams of Rot” znajdziecie
trzydzieści pięć minut muzyki, której za żadne skarby świata nie można nazwać
oryginalną. Panowie podsuwają nam pod nos odgrzewanego kotleta panierowanego w
mieszance Amerykańskiego i Europejskiego śmierć metalu z okresu, kiedy gatunek
ten święcił największe tryumfy. Co należy zaznaczyć, główny nacisk został w tej
muzyce położony na mordercze riffy. Jeśli nawet perkusista zasypie nas blastem,
to jest to tempo które nie zmiata wszystkiego na swojej drodze i bynajmniej nie
zagłusza, ani nie odwraca uwagi od najciekawszych rzeczy. A te dzieją się właśnie
na gitarach. Mamy tu prawdziwy kalejdoskop naprawdę dobrych akordów mogących
kojarzyć się z tak wieloma klasykami, że ich wyliczanie sobie odpuszczę.
Chwilami mam wręcz wrażenie, że niektóre fragmenty zostały bezczelnie
podpierdolone, tylko zagrane wspak albo w bok. Nie zmienia to jednak faktu, że
Filipińczycy śmierć metalem oddychają i doskonale wiedzą, jak ta muzyka powinna
brzmieć. W swoich siedmiu kompozycjach udało im się doskonale odtworzyć ducha
lat dziewięćdziesiątych. Naprawdę sporo tu momentów do pomachania łbem, sporo
przejść i zmian czyniących poszczególne piosenki niebanalnymi. Co ważne, nie ma
tutaj żadnej sinusoidy, czy elementów nudnych albo niepotrzebnych. Panowie
dokładnie sobie wszystko poustawiali przed wejściem do studia, co zaowocowało
albumem bardzo dojrzałym i wciągającym. Realizator dźwięku swoją robotę także
wykonał profesjonalnie, gdyż nagrania te brzmią na wskroś organicznie. W
katalogu Momento Mori jest to moim zdaniem jedna z najmocniejszych pozycji tego
roku, przynajmniej do tej pory. Maniacy starego death metalu powinni być w
pełni usatysfakcjonowani. Ja jestem. Tylko że nazwy zespołu z logówki nie
odczytałbym nawet gdyby Rita Faltoyano miała mi dać w kakao.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz