EMYN MUIL
„Afar Angathfark”
Northern Silence Productions 2020
A
teraz propozycja dla tych, którzy mają ochotę na ponad godzinę oderwać się od
gównianej rzeczywistości iprzenieśćdo świata, w którym rządzą smoki, elfy,
krasnoludy, gobliny, czarodzieje, plugawi orkowie, trolle, demony wszelakiego
asortymentu i inne takie magiczne istoty. W takich bowiem klimatach rodem z
powieści fantasy oczywiście ze wskazaniem na mistrza tej sztuki J.R.R. Tolkiena
porusza się, i to bardzo sprawnie Emyn Muil, czyli projekt, za który w całości odpowiada Saverio Giove.
„Afar…” to już jego trzeci długograj wypełniony po brzegi Epickim,
Atmosferycznym Black Metalem, który dla fanów takiego gatunku będzie z
pewnością bardzo dobrą produkcją. Filozofii specjalnej tu nie ma. Jak to w takiej
stylistyce bywa, dominują podniosłe elementy symfoniczne tworzone przez
wysunięty do przodu parapet, który buduje nieco mglisty, tajemniczy,
fantazyjny, momentami przepełniony mrokiem nastrój. Pulsujące dosyć mocno,
schowane nieco za klawiszem, bitewne bębny płyną
swobodnie, wyznaczając tej opowieści, miarowy, równy rytm. Surowe, ponure
nierzadko riffy z wyważonymi, często melancholijnymi melodiami rozwijają fabułę
zdarzeń, a złowieszczy scream dodaje płycie odrobiny pikanterii, grozy i
mrocznych wibracji. Usłyszymy tu także kilka struktur nieco bardziej
zorientowanych na folk, odrobinę dobrze zastosowanych, damskich wokaliz,
szeptówi rytualnych deklamacji. Mocno kojarzy się to, co zrozumiałe, z
twórczością mistrzów gatunku, czyli z Summoning, jednak można tu także odnaleźć
akcenty łączące się z dźwiękami znanymi z płyt Elffor, Caladan Brood, Mirkwood,
Dwarrowdelf, Druadan Forest, Sojourner, czy Forlorn Citadel. Fajnie to wszystko
płynie i nie uciska specjalnie na kore mózgową, zatem bardzo dobrze się tego
słucha i można się przy tej muzyce nieco zrelaksować. Nie mógłbym co prawda
obcować z takimi produkcjami non stop, ale raz na jakiś czas, jeżeli albumy te
są na odpowiednio wysokim poziomie (a trzecia płyta Emyn Muil taki poziom trzyma),
sprawia mi to niekłamaną przyjemność. Fanom atmosferycznego, podniosłego,
epickiego Black Metalu tej produkcji polecać nie muszę, gdyż zapewne już jakiś
czas kreci się ona w ich odtwarzaczach, a jeżeli ktoś z niezdecydowanych ma ochotę na niezobowiązującą randkę w krainie
Tolkiena, tego zapraszam na małe co nieco z „Afar Angathfark”. Nie będzie
zawiedziony.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz