Phalanx Inferno
"The Age of Anti-Aquarius"
Godz Ov War 2020
Cześć, co słychać, wszystko dobrze? No to luzik, u mnie niekoniecznie. Chcecie trochę Kozła? To nie kupujcie biletu do zoo, bo w chuj drogo, tylko sobie odpalcie nowy mini Phalanx Inferno, co go właśnie lada chwila wyda niezastąpiona Godz Ov War. Tu kozła znajdziecie nie tylko na okładce, ale przede wszystkim w muzyce. No ale po tej wytwórni nikt się raczej szant czy gospeli nie spodziewa? Amerykanie z Texasu (z TEXASU, kurwa, nie z LASU! Czytaj uważnie) częstują nas małym, bo trwającym zaledwie dwadzieścia pięć minut, kawałkiem koziego bobka w najbardziej wykwintnym, staroszkolno-deathmetalowym wydaniu. Napisałem "zaledwie", bo ja się tym do syta nie nawąchałem. A cuchnie toto przecudnie. Wczesnym Vaderem (zwłaszcza gdy wchodzą ponadprzeciętnej jakości solówki) i Florydą, przede wszystkim tą spod znaku Morbid Angel i Deicide. A ten zapach powinien automatycznie wywołać ślinotok u każdego fana starego deta, bo wiadomo, co to oznacza. Muza Amerykanów oparta jest na dobrym riffie, chwytliwych (oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu) patentach i analogowym brzmieniu. Jest w niej zachowana pradawna formuła, dzięki której można cieszyć się zarówno odpowiednią dawką brutalizy co melodii, bez przeginki w żadną ze stron. Utwory na "The Age of Anti-Aquarius" są bardzie wyważone i skonstruowane tak, by zadawać ciosy prosto w ryj, jednocześnie utrzymując słuchacza przytomnego i gotowego na kolejne rundy kopania się z kozłem. A tych można odbyć (sam jesteś ODBYT patafianie!) wiele i zawsze znajdzie się ochota na jeszcze jeden dodatkowy sparing, tym większa, że z czasem poznajemy przeciwnika dokładniej. Na deser dostajemy jeszcze cover Celtic Frost i można z poobijaną mordą udać się do lodówki w celu małej regeneracji (Kurwa! Nie dege... aaa zresztą jeden chuj, może i masz rację). Jak by nie słuchać, ten mini to solidny strzał z koziego kopyta w sam środek czoła. To co, chcecie trochę Kozła?
- jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz