Speedkiller
"Midnight Vampire"
Edged Circle / Helldprod Rec. 2020
Czy ja już wspominałem może, że w Minas Gerais się dzieje? Po bardzo dobrej EP-ce Krushhammer dziś przyszedł czas, by zapoznać się z kolejnym młodym zespołem z tamtych okolic. Speedkiller istnieją zaledwie dwa lata, a "Midnight Vampire" jest ich pierwszym oficjalnym wydawnictwem. Zawiera ono sześć utworów (jeśli nie liczyć introsa) osadzonych w klimatach death / thrash / speed/ black metalowych. I to rozłożonych mniej więcej w równych proporcjach. Brazylijczycy, mimo, iż po gębach widać, że gówniarze, bardzo dobrze odrobili lekcje u takich profesorów jak Bathory, Sarcofago, Sodom czy Mystifier. Wpływy tych, i wielu innych zespołów nietrudno usłyszeć praktycznie w każdym zakamarku tego niespełna półgodzinnego albumu. Jest to jednak tak zgrabnie poukładane po swojemu, że brak oryginalności jest tu ostatnią rzeczą, która by mi przeszkadzała w czerpaniu z tej muzyki ogromnej przyjemności. Zresztą chłopakom zapewne i tak nie o wynalezienie koła chodziło, lecz o podtrzymanie przy życiu płomieni buchających ku chwale starych bogów metalu. I ich nagrania z tego zadania wywiązują się nawet z nawiązką. Muzyka na "Midnight Vampire" chwilami podrywa z krzesła do dzikiego tańca, chwilami zwalnia, byśmy mogli spojrzeć Diabłu prosto w twarz, potem galopuje rytmicznie do przodu by niespodziewanie zajebać ostrą solówką. Mi tu się wszystko klei i układa w bardzo solidny kawałek metalowego rzemiosła. Może nie rzucający od razu na kolana, ale przecież nie w jeden dzień Carycę Katarzynę wydymano. Po raz kolejny wznoszę zatem w górę puchar złocistego napoju za zdrowie wszystkich demonów z brazylijskiego stanu, tych starych i tych młodych. Włączcie sobie Speedkiller i czyńcie podobnie.
- jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz