poniedziałek, 23 listopada 2020

Recenzja MOON AND AZURE SHADOW „Age of Darkness and Frost”

 

MOON AND AZURE SHADOW

„Age of Darkness and Frost”

Repose Records 2020

 

Drugi, wydany w tym roku jako 12”placek i digi-pack cd formatu A5, pełny album tego jednoosobowego projektu ze Stanów to książkowy wręcz przykład atmosferycznego, symfonicznego Black Metalu. Fani takich dźwięków będą tą płytą zapewne zachwyceni, a oponenci takiego stylu mogą w zasadzie już teraz zakończyć czytanie tej recenzji. Dominującą rolę odgrywają tu oczywiście podniosłe, rozbudowane, epickie, majestatyczne klawisze, które tworzą tu filmową wręcz opowieść utrzymaną w scenerii świata fantasy opowiadającąo mroźnych królestwach, wielkich wojownikach, smokach i tego typu historiach. Usłyszymy tu zatem także bitewne odgłosy pośród śnieżnej zawieruchy, śnieg trzeszczący pod butami, mroczne wichry z dupy itd., itp. Parapetu tu naprawdę dużo i nie są to tylko monotonne plamy dźwiękowe. Partie syntezatorów są dobrze wykonane i emanują potęgą, więc jak ktoś lubi, gdy instrument ten wiedzie prym na danej produkcji, to „Age of Darkness and Frost” zrobi mu dobrze, jak amen w pacierzu. W całą tę opasłą symfonikę wpleciono elementy Black Metalowe na czele z surowymi riffami i rzetelną sekcją, a wszystko to przyozdabia klasyczny, mroczny scream i melodeklamacje o narracyjnym charakterze. Gdy już wiosło przebije się przez ten pompatyczny monolit, to trzeba przyznać, że rzeźbi całkiem dobre, jadowite, siarczyste riffy, które mogłyby się znaleźć na niejednej płycie z klasyczną diabelszczyzną. Niestety nie następuje to zbyt często. Beczki z kolei są suche i kartonowe, bez choćby odrobiny ciężaru, że o jakiejś większej sile wyrazu nie wspomnę.Z tą płytką jest trochę tak, jak z owocowym jogurtem z Biedronki – 2% wsadu owocowego, a reszta to cukier i zagęszczacze. Nawet biorąc pod uwagę specyfikę tego gatunku, uważam, że album ten jest zbyt płaski, brakuje mu siły, mocy i pewnej porywającej jakości, jaką posiadają choćby płyty Summoning. Podobno tegoroczna edycja była remasterowana? Odnoszę jednak wrażenie, że ponownemu masteringowi poddano jedynie orkiestracje, a o reszcie zapomniano. Korzystniejsze byłoby niewątpliwie umieszczenie tu większej ilości Black Metalowych akcentów, które podkręciłyby nieco ten krążek, ale niestety wizja twórcy była inna. Jak już wspominałem na wstępie miłośnicy klimatu i parapetu zajmującego lwią część tej produkcji łykną „Age of Darkness…” niczym pelikany, dla mnie to album na jedno przesłuchanie, a i do tego muszą wystąpić sprzyjające okoliczności (sporo alkoholu i ciemność naokoło).

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz