wtorek, 10 listopada 2020

Recenzja Proclamation "Advent of the Black Omen"

 

Proclamation

"Advent of the Black Omen"

NWN! 2020

Zastanawiałem się, czy jest w ogóle jakikolwiek sens pisania tej recenzji, bo przecież debiutancki album Proclamation ukazał się dość dawno i zapewne większość maniaków, do których miał trafić posiada go już w swojej kolekcji. No ale właśnie ta "większość" zamiast "wszyscy" tknęła mnie po czterech mocnych, żeby jednak napisać krótko i na temat. Zatem będę się streszczał. Jeśli kochacie, kurwie jebane, Blasphemy i klimaty kanadolopodobne, a nie znacie Proclamation, to albo w tej chwili nadrabiacie zaległości, albo Pan Szatan strzeli wam w pysk pasem z nabojami i poprawi z drugiej strony rozgrzanym kutasem. Tak, wiem, że to średnia przyjemność, w przeciwieństwie do obcowania z muzyką Hiszpanów. Tu trup ściele się gęsto, smoła zalewa uszodoły a sperma niewinne oczęta, następują po sobie akty desekracji, profanacji i bezczeszczenia. Jestem świadomy, że te słowa to synonimy, tak samo podobne do siebie jak utwory nie tylko na debiucie, ale na wszystkich czterech wznowionych właśnie albumach Proclamation. Tu nie ma kurwa finezji czy technicznego onanizmu. To jest wojna i tu się napierdala. Prymitywnie, szorstko i ku chwale Diabła. Biorąc pod uwagę, że mistrzowie war metalu, black metalowi skinheadzi od niemal trzydziestu lat nie nagrali nic nowego, można śmiało powiedzieć, że trio z Madrytu wypełniało w międzyczasie wielką jak krater po uderzeniu meteorytu lukę w scenie. Gdybym miał wybierać zespół najgodniej kultywujący tradycje wiadomego cmentarzyska, to bez kozery postawiłbym właśnie na Proclamation. I nie będę się tu pierdolił z jakimiś dodatkowymi wywodami. Albo to łykasz albo spierdalaj i żryj gówno. Kiedyś ktoś powiedział, że metal to wojna. Ten slogan stał się z czasem karykaturą swojego pierwotnego znaczenia, głównie za sprawą nadużywania go przez pierdolonych pozerów. Proclamaton to dowód na to, że metal to jest wojna, od początku do końca. Za taką muzę można Szatanowi zrobić laskę i wcale nie być pedałem. Ross Bay Cult Eternal!!!

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz