sobota, 21 listopada 2020

Recenzja Abysmal Lord "Cathedral"

 

Abysmal Lord

"Cathedral"

Serpents Head Reprisal 2020

Las rośnie wolno, płonie szybko! Słuchając nowej EP-ki Abysmal Lord pomniała mnie się ta tabliczka, którą można było spotkać chodząc onegdaj na grzyby. Powód tego skojarzenia jest banalny. Mimo iż "Cathedral" trwa niewiele ponad dziesięć minut, niesie ze sobą całkowite zniszczenie i totalną pożogę. Jest niczym ogień trawiący wszystko na swojej drodze, pozostawiający po sobie jedynie zgliszcza. Kto zna zespół, ten wie, a kto nie zna, ten może szybko się domyśleć, choćby po oprawie graficznej materiału, z czym mamy tu do czynienia. Amerykanie dewastują światoprzestrzeń za pomocą black/death metalowego podmuchu o mocno kanadyjskim odorze. Równie łatwo się zorientować, że panowie prochu na nowo nie wymyślają. Oni go jedynie odpalają w sześciu przygotowanych metodą chałupniczą pociskach. Czy to wydawnictwo wnosi cokolwiek nowego do wiadomego gatunku? Oczywiście kurwa że nie! Bo przecież nie o innowacje tutaj chodzi. Ta EP-a i tak nie przekona żadnego nie-maniaka Ross Bay, że monotonne dudnienie wspomagane chaotycznymi riffami, raz mielącymi powoli, raz rozrywającymi na strzępy, to muzyka jego życia. Nie przekonają go także nakładające się na siebie, przesterowane wokale, brzmiące jak przekrzykujące się demony rozrywające na strzępy konające anioły. Ten materiał trafi jedynie w ściśle określony target. Wspomniałem na początku o płonącym lesie. Prawdę mówiąc "Cathedral" kojarzy mi się bardziej z płonącym magazynem butli gazowych. Gdy wydaje się, że płomienie już dogasają, następują kolejne eksplozje potęgujące ten totalny rozpierdol. Rozjeb maksymalny, czacha rozkurwiona. Dziękuję, do widzenia.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz