OBLIVION GATE
„Wisdom of the Grave”
Aeternitas Tenebrarum Musicae Fundamentum 2020
Na
początek krótka historia tego wydawnictwa. „Wisdom of the Grave” ukazało się
początkowo w 2019 roku jako Ep’ka i egzystowało tylko w formie digital. Po
podpisaniu papierów z ATMF dorzucono do tego materiału dwa nowe wałki,
podrasowano szatę graficzną i tak oto Ep’ka przepoczwarzyła się w pierwszy,
pełny album, który Anno Bastardi 2020 wydany został ponownie w formie digital i
jako digipack cd. Jeżeli zaś chodzi o stronę muzyczną tej płytki, to obcujemy
tu z mulistym, ociężałym, ryjącym beret Doom Metalem wzbogaconym o mroczne,
dysonansowe zagrywki zaczerpnięte z nawiedzonego, modlitewnego Black Metalu,
choć jest to trochę uproszczona definicja, bowiem muzyka tego jednoosobowego,
fińskiego projektu wymyka się delikatniejednoznacznym określeniom (co
specjalnie nie dziwi, jeżeli wodzirejem tego okrętu jest muzyk znany z Ævangelist,
czy Obscuring Veil). Opasłe, ołowiane riffy wirują bezustannie, wyciekając
cyklicznie na powierzchnię i gniotąc potwornie, sekcja przypominająca swą
strukturą ogromne, neolityczne bloki skalne miażdży bez mrugnięcia okiem, a
ponury, głęboki, czysty wokal z wyraźnie gotycką nutą zagęszcza jeszcze bardziej
grobową, zalatującą stęchlizną, niepokojącą atmosferę tego krążka. Mrok jest tu
naprawdę gęsty, nieprzenikniona ciemność wypełnia każdy, znajdujący się na tej
produkcji dźwięk, a podczas odsłuchu „Mądrości Grobu” niemal czuć w powietrzu
trumienny aromat i słodkawą woń znajdującego się wewnątrz niej martwego ciała.
W twórczości Oblivion Gate spotykamy również wyraźny dotyk psychodelicznej
awangardy, więc sączące się stąd, smoliste tekstury konkretnie drylują łepetynę
i u słabszych jednostek mogą powodować stany depresyjno-lękowe połączone z
oddaniem stolca na plecy. Statyczna, celowo zadymiona, mglista, niemal
pierwotna produkcja idealnie pasuje do tej ciężkiej,
cmentarnej, zagęszczonej, dysharmonijnej muzy i sprawia, że zawarte tu wałki
swą intensywnością niezwykle aktywnie oddziałują na korę mózgową, hipnotyzując
i uzależniając lepiej niż niejedna używka (poza mało szkodliwym alkoholem rzecz
jasna). Naprawdę bardzo dobry to album, tylko trzeba poświęcić mu nieco czasu,
aby wgryźć się w te zwarte struktury i wibrujące złowrogo aranżacje. Nie jest
to z pewnością muzyka dla każdego, ale mnie podobają się te chore, przesycone
śmiercią, surowe dźwięki. Z ciekawością czekam na kolejny głos zza grobu w
wykonaniu fińskiej Bramy Zapomnienia.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz