piątek, 4 grudnia 2020

Recenzja DSKNT "Vacuum y-Noise Transition"

 

DSKNT

"Vacuum y-Noise Transition"

Sentinel Ruin 2020

Na następcę wydanego trzy lata temu "PhSPHR Entropy" czekałem niczym wygłodniałe sępy na ostatnie tchnienie rannej i wyczerpanej gazeli. Jednocześnie miałem ogromne obawy, czy drugi album zespołu przynajmniej dorówna temu, co zaprezentowali na debiucie. W końcu jest i wiecie co? Zapamiętajcie dobrze tą nazwę i okładkę, bo "Vacuum y-Noise Transition" to prawdziwy inter galaktyczny huragan. Szwajcarzy postanowili pójść zdecydowanym krokiem pod prąd i serwują album mniej chwytliwy, za to o wiele bardziej intensywny. To, co się tutaj dzieje jest po prostu nieludzkie. Kotłujące się melodie walczą zaciekle z dysonansami i niczym zderzające się atomy wytwarzają ogromne pokłady energii. Dźwięki gnają przed siebie niczym kosmiczna burza z której co chwilę wyłania się jakiś bardziej kształtny, barwny motyw, wciągany zaraz siłą z powrotem do kotłującego się epicentrum. Szybkie tremolo i złowieszcze akordy są równocześnie przerażające i intrygujące, hipnotyzują swoją potęgą tak mocno, że nie sposób wykonać choćby najmniejszego ruchu. Chwilowe, bardziej rytmiczne fragmenty pozwalają złapać tylko krótki oddech przed kolejną porcją sonicznego zniszczenia. W wielu miejscach utwory są mocno złożone, wielowarstwowe z ukrytymi w tle, początkowo niepozornymi smaczkami. "Vacuum y-Noise Transition" przypomina próbę okiełzania chaosu, a sposób w jaki czyni to DSKNT kojarzyć się może poniekąd z mistrzami z Portal. Dotarcie do sedna tej muzyki jest zadaniem niełatwym, jeśli jednak będziemy dostatecznie cierpliwi i przebijemy się do wnętrza tego rozpędzonego meteorytu, ujrzymy jego piękno i majestat w pełnej krasie. Niesamowite wrażenie zrobiło na mnie także brzmienie tego krążka. Mimo iż początkowo miałem lekkie obiekcje, z czasem zrozumiałem, że tak to właśnie brzmieć musi. Niesamowicie spójnie, chwilami mniej czytelnie, bez wyraźnej dominacji któregokolwiek z instrumentów, nieludzko i mechanicznie. Wisienką na torcie są odhumanizowane wokale, pełne agresji i niepokoju, przeplatane odgłosami dławienia się i wypluwania wnętrzności, bardziej zbliżonymi do rozpaczliwego płaczu obcej formy życia niż wydawanymi przez istotę ludzką. Album kończy niemal ambientowy utwór brzmiący jak zakodowany przekaz z odległej galaktyki. Przekaz zapewne nie niosący dla was żadnej dobrej nowiny. "Vacuum y-Noise Transmition" pozamiatał mną podłogę, wyżymał i rzucił w ciemny kąt. Tu mi dobrze, tu będę leżał i czekał aż uczyni to ponownie. Ten album to więcej niż tylko dźwięk, to doznanie.

- jesusatan

1 komentarz: