piątek, 18 grudnia 2020

Recenzja TEMPLAR „Knights of Nuclear Hell Decibelfucking the Charred Remains of the Christ”

 

TEMPLAR

„Knights of Nuclear Hell Decibelfucking the Charred Remains of the Christ” (Demo)

Caligari Records 2020

 

Kurwa, słuchając materiału demo fińskich popierdoleńców z Templar, który w tym roku wznowiła Caligari Records, czułem się, jakbym przeniósł się w czasie do początku lat 80-tych, a może i trochę wcześniej. „Knights of Nuclear Hell…” to bowiem w chuj surowy, korzenny, pierwotny, nieoszlifowany Speed/Thrash/Black/Punk składający się z ostrych jak brzytwa, chropowatych riffów, brudnego, dudniącego basu, trzymających się punkowego bicia bębnów i barbarzyńskich, niechlujnych wokali, a w zasadzie to spastycznych pomruków, z których Tom G. Warrior byłby z pewnością dumny, wrzasków i okazjonalnych falsetów à la najebany King Diamond, oblanych cuchnącymi, kwaśnymi, nieprzetrawionymi, piwnymi wymiocinami. Ta produkcja to niespełna 19 minut dzikiego, zasyfionego Black/Thrashowego piekła wzbogaconego wieloma niuansami bluźnierczego, szalonego Speed Metalu splecionego brutalnie z agresywnym, oldschool’owym Punkiem. Brzmi to tak, jakby w wielkim, okrutnym wirze wymieszały się wpływy i głębokie inspiracje Venom, Bathory, Hellhammer, King Diamond/MercyfulFate, wczesnym Sodom, Bulldozer, Motӧrhead, The Exploited i Abigail. Nakurwiają chłopaki ile wlezie i nie pierdolą się w tańcu. Momentami jest to nieco chaotyczny napierdol, który ledwo trzyma się kupy i jestem więcej niż pewien, że zawarte tu wałki powstawały i były nagrywane podczas konkretnych libacji. Brzmienie, co zrozumiałe jest surowe, tubalne, mętne, zaplute, prymitywne i plugawe. No i to kurwa tyle odnośnie tego Demo, które niewątpliwie można polecić wszystkim jaskiniowcom, którzy praktykowali już dystans społeczny na długo przed Covid-19.

 

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz