Wharflurch
"Lurking Doom + Demo 2019"
Morbid Chapel 2020
Kolejna nowa dla mnie nazwa przypływa dziś z Hameryki. Dokładnie z Florydy, co bardzo dobrze zwiastuje, jeśli jest się starym, sklapciałym penisem o odczuciach sentymenalnych do tego zakątka świata. Materiał sygnowany logosem MCR to pierwsza z dwóch EP-ek zespołu uzupełniona utworami z demo z 2019 roku, co zresztą doskonale widać już w nagłówku, ale Waldemar płaci mi od ilości znaków, więc napierdalam ile wlezie. Tak, że ten, tego... Od razu rozwieję wszelkie niepotrzebne (przymiotnik dodany celowo, by ilość znaków się zgadzała) wątpliwości – ten statek nic odkrywczego na swym pokładzie nie przywozi. Towar, który dostarcza nie wywoła kolejnej przemysłowej rewolucji, nie będą o nim pisały gazety ani mówiły reporterki w najważniejszych stacjach telewizyjnych. Ludzie nie będą się o niego zabijać ani sprzedawać za niego swoich matek, nie. Trafi on do konkretnej grupy odbiorców, którzy wszelkie nowinki mają w dupie i od dekad jarają się sprawdzonym towarem. Wharflurch (tak, wiem, nazwa może kojarzyć się z niemieckim słowem Verfluchte. Czy słusznie? Nie wiem, nie pytałem) to śmierć metal starej szkoły w stylu... No kurwa, przecież już pisałem skąd przypływa, to wiadomo, że nie ukraińskim. Chłopaki mielą riffami dość grubo i topornie, raz na jakiś czas przyspieszając by za chwilę znów zwolnić i gnieść, gnieść, gnieść... Chwilami przemknie im typowe dla Incantation gitarowe sprzężenie, gdzie indziej pojawi się solóweczka, a wszystkiemu przyśpiewuje z entuzjazmem grabarza trumienny wokal. Amerykanie balansują gdzieś na krawędzi katakumbowego death/doom metalu, tylko czasem wpuszczając w muzykę odrobinę poświaty w postaci bardziej melodyjnych zagrywek gitarowych. Materiał ze wspomnianego na wstępie demo jest ciut bardziej surowy, przez co przemawia do mnie jakby dobitniej, choć różnic stylistycznych między obiema sesjami nie stwierdzam. No cóż, takie granie albo się lubi albo nie. Zapewne jest na rynku obecnie przynajmniej kilkaset podobnych, lub nawet lepszych płyt. To jednak absolutnie nie przeszkadza mi pogrzebać przez pół godziny w wilgotnej, cmentarnej glebie a następnie z zadowoleniem oblizać paluszki. No i kurwa tak się zasłuchałem, że zapomniałem pododawać po siedem przymiotników do każdego rzeczownika. Ja pierdolę... Słaba wypłata będzie. Ale matex dobry!
- jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz