REPTILIUM
„Arenochromacy”
(Ep)
SlamWorldwide
2020
W
przypadku drugiej Ep’ki tych wyznawców gadziego kultu z Ekwadoru, która ukazała
się w kwietniu tego roku, mógłbym w zasadzie przepisać to, co napisałem przy
okazji recenzowania ich poprzedniego, zeszłorocznego
materiału. Na tej produkcji także rządzi bowiem Brutal Deathcore przez
przypadek chyba przyozdobiony Death Metalowymi akcentami. Napierdol jest tu co
prawda dosyć konkretny, a ciężar niezgorszy i przyznać trzeba, że jest w tych
dźwiękach przemoc, ale na dłuższą metę męczy mnie takie siłowe szarpanie strun
połączone z rwanymi rytmami. Zdecydowanie brakuje mi tu polotu i Death
Metalowej finezji. Najlepszy z tego wszystkiego jest jeszcze wokal, gdyż Nirah
ryje nisko, a cuchnąca flegma wylewa się z jego gardzieli. To tylko cztery
wałki i 15 minut muzy, więc przetrwałem to bezboleśnie i z umiarkowaną
przyjemnością, ale pełnej płyty trwającej ok. 40 minut już bym nie wytrzymał. Jeżeli
chodzi o produkcję, to mucha nie siada. Jest precyzyjna, tłusta, ociężała,
selektywna, choć delikatnie zagęszczona i podana z uwzględnieniem nowoczesnych
standardów, tak więc wałki te miłośnikom takich klimatów z pewnością solidnie
skopią dupsko, rozjebią nos i zapewne także wypierdolą kilka zębów. No i to
tyle na temat. Następnego materiału równikowego Reptilium nie mam zamiaru już
recenzować, po co mam bowiem w kółko pisać to samo?
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz