wtorek, 8 grudnia 2020

Recenzja REPTILIUM „Arenochromacy”

 

REPTILIUM

„Arenochromacy” (Ep)

SlamWorldwide 2020

 

W przypadku drugiej Ep’ki tych wyznawców gadziego kultu z Ekwadoru, która ukazała się w kwietniu tego roku, mógłbym w zasadzie przepisać to, co napisałem przy okazji recenzowania ich poprzedniego, zeszłorocznego materiału. Na tej produkcji także rządzi bowiem Brutal Deathcore przez przypadek chyba przyozdobiony Death Metalowymi akcentami. Napierdol jest tu co prawda dosyć konkretny, a ciężar niezgorszy i przyznać trzeba, że jest w tych dźwiękach przemoc, ale na dłuższą metę męczy mnie takie siłowe szarpanie strun połączone z rwanymi rytmami. Zdecydowanie brakuje mi tu polotu i Death Metalowej finezji. Najlepszy z tego wszystkiego jest jeszcze wokal, gdyż Nirah ryje nisko, a cuchnąca flegma wylewa się z jego gardzieli. To tylko cztery wałki i 15 minut muzy, więc przetrwałem to bezboleśnie i z umiarkowaną przyjemnością, ale pełnej płyty trwającej ok. 40 minut już bym nie wytrzymał. Jeżeli chodzi o produkcję, to mucha nie siada. Jest precyzyjna, tłusta, ociężała, selektywna, choć delikatnie zagęszczona i podana z uwzględnieniem nowoczesnych standardów, tak więc wałki te miłośnikom takich klimatów z pewnością solidnie skopią dupsko, rozjebią nos i zapewne także wypierdolą kilka zębów. No i to tyle na temat. Następnego materiału równikowego Reptilium nie mam zamiaru już recenzować, po co mam bowiem w kółko pisać to samo?

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz