czwartek, 17 grudnia 2020

Recenzja Totenrune "Towards The Universe"

Totenrune

"Towards The Universe"

Werewolf Promotion 2020

 

Kiedyś, kiedy byłem jeszcze młody i piękny, jakoś tak sobie utrwaliłem, że scena za wschodnią granicą nie jest warta funta kłaków i na ponad dwie dekady straciłem z nią niemal całkowicie kontakt. Nie wiem, czy to była moja ignorancja, czy przez ten czas scena poradziecka zrobiła niebywały krok wprzód, bo tylko w tym roku trafiło do mnie stamtąd przynajmniej kilka płyt często wybijających się ponad przeciętność, że wspomnę jedynie o Precambrian, Luctus czy Goatsmegma.  Dziś natomiast słucham sobie po raz kolejny debiutanckiego krążka Totenrune i wiecie co? To jest kolejna nazwa, którą zapamiętam. Nie żeby ten materiał od razu wywracał do góry nogami mój światopogląd, od tego jest daleki. Chłopaki natomiast idealnie wpasowali się w porę roku i długie jesienno-zimowe wieczory. Sześć kompozycji Ukraińców to bowiem black metal będący połączeniem surowego chłodu z nutką nostalgii. Totenrune atakują dość melodyjnymi, acz jednocześnie zdecydowanie agresywnymi akordami wkręcającymi się szybko w głowę i zapadającymi w pamięć. Poza tymi płynącymi w nieco smutnej nucie tremolo sporo tu także fragmentów bardziej klasycznych i rytmicznych, skłaniających do zarzucenia czupryną. Bardzo zgrabnie się to się sobą łączy i pomimo swoistej schematyczności każdy utwór ma coś ciekawego do zaoferowania. Niby słuchamy w kółko podobnych schematów, jednak one nie nudzą a ciągle przykuwają uwagę. Inności tej muzyce dodaje z kolei fakt, że teksty śpiewane są tu po ukraińsku, choć w sumie brakuje mi tutaj swoistej konsekwencji. Bo skoro tak jest, to dlaczego tytuły są anglojęzyczne? To jednak mały szczegół, bo muzyka broni się sama. Warto odnotować, że mimo swojej lekko smutnej barwy "Towards The Universe" oparta jest na klasycznym instrumentarium, bez zbędnego smęcenia klawiszami czy innych ozdobników. Album trwa pół godziny i w tym przypadku jest to dawka idealna – nie zdąży znudzić a jednocześnie nie pozostawi w niedosycie. Co by nie mówić, debiut Totenrune to dobra płyta, warta zdecydowanie więcej niż tylko jednego odsłuchu i kolejna w tym roku silna pozycja ze wschodu.

- jesusatan


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz