czwartek, 31 grudnia 2020

Recenzja DIRA MORTIS „Ancient Breath of Forgotten Misanthropy”

 

DIRA MORTIS

Ancient Breath of Forgotten Misanthropy”

Selfmadegod Records 2020

Trzeci album Dira Mortis przybrał wreszcie swą fizyczną i cyfrową formę i od 25 grudnia sieje śmierć i zniszczenie dzięki Selfmadegod Records. Biorąc pod uwagę ciągłe zawirowania składu tej kapeli i wszystkie plagi egipskie, które nań co pewien czas spadały, należy się cieszyć, że ta płytka się ukazała, tym bardziej że to zdecydowanie najlepszy materiał, jaki zespół spłodził do tej pory. „Ancient Breath…” to bowiem 40 minut smolistego, ciężkiego w chuj, walącego zgnilizną, jebanego Old School Death Metalu, który miażdży okrutnie. Mieszają się tu wpływy Incantation, Asphyx, Immolation, czy Autopsy (inspiracje tymi zespołami pojawiały się zresztą także na poprzednich materiałach grupy), a teraz do tego zacnego zestawu można by dorzucić także Grave, odrobinkę Vomitory i Sadistic Intent czy wczesny Morbid Angel. Napierdalają chłopaki niemiłosiernie, używając w tym celu: potężnych, niosących zagładę bębnów, które spuszczają na nasze głowy kanonady blastów, gniotą okrutnie ociężałymi walcami i niszczą obiekty tym, co znajduje się pomiędzy, grubego, tłustego basu wywracającego wnętrzności, masywnych, zagęszczonych riffów wspartych szaleńczymi, piłującymi solówkami, które operują szeroką gamą nastrojów. Dochodzą do tego doskonałe, grobowe wokale Kuby Brewczyńskiego, znanego także z darcia paszczy w Straight Hate, który objął na tym materiale posadę gardłowego. Mroczny, demoniczny growling starej szkoły używany przez tego jegomościa przeplatany wyższymi, agresywnymi partiami idealnie pasuje do muzyki Dira Mortis i jest niewątpliwie bardzo mocnym punktem ich najnowszej produkcji. Brzmienie, jakim opatrzono ten materiał to także jak na razie najlepszy sound, jaki do tej pory miały kompozycje Śmierć Metalowców z Gorlic, dzięki czemu „Starożytny Oddech…” to zdecydowanie najcięższa z płyt tego kwartetu. Dźwięk jest organiczny i naturalny, a zarazem piekielnie dynamiczny, zagęszczony, mroczny i przesiąknięty zgnilizną. Doskonała płytka, bez dwóch zdań najlepsza w dwudziestoletniej karierze zespołu. Wydawnictwo do zakupu obowiązkowego, bez wyjątków. Rozczarowań kurwa nie przewiduję.


Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz