sobota, 19 grudnia 2020

Recenzja Baxaxaxa "Devoted to HIM"

 

Baxaxaxa

"Devoted to HIM"

Iron Bonehead 2020

Jeśli ktoś z was widzi tę nazwę po raz pierwszy, to mały uśmieszek zapewne właśnie ląduje na waszym licu. Heh! Też kiedyś gdy kumpel podrzucił mi ich pierwsze demo myślałem, że z tym "xaxaxa" to sobie dla jaj na kasetce napisał (bo to żartowniś był). Ale jak już posłuchałem, to było mi wszystko jeden chuj, czy w nazwie zespołu są trzy czy siedemnaście "iksów", bo "Hellfire" mnie rozjebało. Dziś słuchając nowej EP-ki Niemców tak sobie z rozrzewnieniem wspominam te stare czasy, bo te się zmieniają a muzyka Baxaxaxa wciąż pozostaje taka sama. Wiem, nie są to potentaci wydawniczy i dyskografię mają niemal tak ubogą jak szeregowy poseł pamiętnik stosunków heteroseksualnych (kocice się nie liczą). Ale jak już coś wydadzą, to zawsze palce lizać, tudzież krzyże łamać, zależy co komu bardziej robi. Bawarski duet zawsze był gwarantem black metalu utrzymanego w najwyższych, tradycyjnych standardach. Czyli surowizna pod każdym względem. Niedopieszczone brzmienie, proste, acz jednocześnie mocno chłoszczące akordy, naturalny, niepodkoloryzowany sposób ekspresji werbalnej i Diabeł w muzyce. Tak samo jest na nowej, trwającej zaledwie dziesięć minut EP-uni. Zawiera ona kwintesencję black metalu, niczym z lat dziewięćdziesiątych, w dwóch odsłonach. Nie ma w nich śmiercionośnych blastów, transowych tremolo czy hipnotyzujących dysonansów. Tu się gra po staremu, czyli kilka riffów mocno kojarzących się z Norwegią, ociupinka punkowego sznytu, kapka klawiszy i mnóstwo tego jedynego, niepowtarzalnego klimatu. Przez cały czas trwania tego materiału słychać, że Niemcy faktycznie sprzedali duszę JEMU. I tyle mam do powiedzenia, a jeśli wam mało, to spójrzcie sobie na okładkę. Ona wyraża wszystko. Tak że wiecie, co z tym zrobić...

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz