poniedziałek, 22 lutego 2021

Recenzja CAMERA OBSCURA TWO [CO2] „DÖD”

 

CAMERA OBSCURA TWO [CO2]

DÖD”

Selfmadegod Records 2021

Karol i jego Selfmadegod Records na początku Anno Bastardi 2021 wyłuskali dla nas kolejny, ciekawy projekt, który narodził się w czeluściach undergroundu. Mowa tu o włoskim ansamblu Camera Obscura Two [CO2], w skład którego wchodzą muzycy powiązani w różnym stopniu z Cripple Bastards, Schizo, Novembre i Hour of Penance. Gdy zobaczyłem w newsach zapowiedź ich pierwszego albumu, ciekaw byłem, co też stworzą ci doświadczeni muzycy, którzy w swych macierzystych zespołach grali jakby nie patrzeć nieco odmienną od siebie muzę. Moja ciekawość została zaspokojona, gdyż jestem już po kilku odsłuchach tego materiału, a jeżeli kogoś z Was, drodzy pożeracze ekstremalnej muzyki nadal intryguje, co też stworzyli Ci zacni panowie, to zapraszam do lektury poniższej recenzji. Bez zbędnego owijania w bawełnę śpieszę zatem donieść, iż „DÖD” to bardzo satysfakcjonujący, energetyczny i na swój sposób odświeżający kawałek ekstremalnej muzy. Mieszają się tu bowiem w jednym tyglu brutalne i gwałtowne dźwięki, które swe korzenie mają w kilku gatunkach. Spotkamy tu zatem elementy intensywnego Grindcore’a, korzennego Thrash Metalu, metalicznego, ziarnistego Hardcore/Punk’a, nieco Death Metalowych struktur, czy też patentów zaczerpniętych z soczystego Crust’a. Nie jest to jakaś totalna, nieczytelna masakra, podroby nie latają tu na wysokości lamperii, mimo to jednak moc i siła oddziaływania zawartych tu wałków jest naprawdę spora, a do tego płytka ta ma ukierunkowany bardziej na klasykę, swoisty drive i charakterystyczny surowy flow, a to sprawia, że materiał ten żre jak cholera. Wszystkie te bezkompromisowe dźwięki, choć nieraz leżące na odległych od siebie biegunach, zostały na tej płycie umiejętnie ze sobą połączone i stworzyły konglomerat, który sam w sobie jest nową, spójną i zwartą całością, choć każdy z elementów stworzonych do jego budowy zachował tu swą tożsamość. Ów gatunkowy indywidualizm udało się na tym albumie utrzymać także dzięki produkcji tego krążka. Brzmienie, mimo że mocne, przybrudzone i nasycone odrobiną rdzy jest zarazem dynamiczne, dosyć przestrzenne i organiczne, dzięki czemu każdy z instrumentów może się w tej gęstwinie bez problemu wypowiedzieć. Konkludując: pierwsza płyta miłośników pizzy i makaronów to solidnie kopiąca po dupie propozycja, a zarazem bardzo dobry crossover poprzez tradycyjne, klasyczne, pierwotnie bezkompromisowe dźwięki, który może spodobać się zarówno fanom Discharge, S.O.D., Bulldozer i Killing Joke, jak i Repulsion, czy Terrorizer. Fajna, warta choćby kilku przesłuchań płytka. Ja to kupuję z całym dobrodziejstwem inwentarza.


Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz