sobota, 13 lutego 2021

Recenzja ENCEPHALIC „Exalted Perversity”

 

ENCEPHALIC

„Exalted Perversity”

Sevared Records 2020

 

Jak powszechnie wiadomo Sevared Records to gwarancja jakości i kału w świat nie wypuszcza. Zabierając się zatem za odsłuch drugiej, pełnej płyty andaluzyjskiego duetu Encephalic byłem pewien, że otrzymam produkt o odpowiednio wysokiej jakości, i nie pomyliłem się. „Wzniosła Przewrotność” to bowiem bardzo dobry album wypełniony poniewierającym okrutnie Brutal Death Metalem. Można rzec, że to w pewien sposób album koncepcyjny, gdyż każdy z zawartych tu wałków koncentruje się na osobnym, seryjnym mordercy, od Gary’ego Ridgwaya (mordercy z Green River) poprzez Pedro Alonso Lópeza, znanego jako Potwór z Andów, po Jeffrey’a Dahmera (kanibal z Milwaukee). Nic dziwnego zatem, że muza, jaką tu słyszymy jest chora, perwersyjna i w chuj brutalna. Beczki, mimo że puszczone z automatu robią konkretny, gesty rozpierdol, wszechobecny, grubo ciosany bas wywleka wnętrzności przez gardło, tłuste, intensywne, mroczne riffy nadają tej płycie nieludzkiego ciężaru, a bulgotliwe gutturale i niskie, gardłowe growle dodają tej produkcji siły i dynamiki. Przy całej, kurewskiej brutalności tego krążka naprawdę jest tu na czym ucho zawiesić. Wiosło ciekawie wymiata złowieszcze riffy, tworząc nierzadko apokaliptyczne wręcz harmonie z gniotącym potwornie basem, bardzo dobrze zaprogramowany i dopasowany brzmieniowo automat zapewnia różnorodność rytmiczną podkręcając i tak już ogromną moc drzemiąca w tych dźwiękach, a to, co dzieje się w kwestii wokalnej, to po prostu masakra pierwszego sortu. Dziki i szalony to album, na którym nie uświadczymy półśrodków. „Exalted…” to soniczne barbarzyństwo złożone z nieludzkich zwrotów akcji i kompozycji, w których każda wręcz nuta bestialsko wyrywa kawałki twojego maltretowanego na różne sposoby ciała łapczywie je pożerając. Zmiażdżył mnie ten album okropicznie, uważam jednak, że Encephalic powinien postarać się o bębniarza z krwi i kości, co zapewniłoby tej muzyce jeszcze większy groove, i choć w tej chwili nie jest źle, to przy żywym pałkerze rozpierdol byłby taki, że klękajcie narody. Mam zatem nadzieję, że na kolejnym wydawnictwie usłyszę już organiczne, żywe bębny obsługiwane przez istotę ludzką. Mimo tych drobnych uwag „Exalted…” uważam za album doskonały w swej kategorii wagowej i jak amen w pacierzu zakupię go do swej kolekcji.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz