Cult Graves
"Strange Customs"
Godz Ov War 2021
Alicję w Krainie Czarów buteleczka kusiła napisem "Wypij mnie!". Mnie moje zimne piwko w lodówce kusi bez specjalnych napisów. Natomiast każdego szanującego się maniaka gruzu i zgnilizny powinna skusić okładka i logo zdobiące kompilację Cult Graves. Znajdziemy na niej dwa materiały stanowiące dotychczasowy dorobek zespołu, "Demo'18" oraz EP-kę o widocznym powyżej tytule. Razem dziewięć kawałków dość popierdolonego death metalu. Takiego, który nie jednemu będzie przypominał pracującą na pełnych obrotach pralkę pełną cegieł i łożysk, albo wielki plac rozbiórki, na którym co chwilę coś się wali i zasypuje najbliższe okolice kilogramami pyłu. Faktycznie, muzyka Cult Graves jest momentami bardzo spontaniczna a nawet chaotyczna. Perka pędzi do przodu a gitary zdają się kompletnie ignorować wybijany przez nią rytm i wygrywać jakby w zupełnie innym kierunku. Mamy tu zarówno zmieniające się jak w kalejdoskopie połamane akordy jak i wielokrotne powtórzenia a techniczne popisy przeplatają się z tak prostymi patentami, że aż kutas boli. Słuchając tych dwóch krótkich sesji trzeba być czujnym jak ministrant przy wikarym, bo kompozycje Kalifornijczyków do najłatwiejszych nie należą. Teoretycznie jest to, jak wspomniałem wcześniej, gruz, ale zagrany nieco inaczej. Niby po staremu a jednocześnie pokazujący nieuczęszczana wcześniej ścieżkę. Zaskakująca ilość wrzuconych do tej betoniarki pomysłów, początkowo zdaje się niespecjalnie do siebie pasować po chwili jednak zaczyna kleić się w spójną masę, może niekoniecznie jednolitą, ale na pewno ciężką do rozbicia. Słuchając zawartości tego krążka mam nieustannie wrażenie, że został zarejestrowany podczas swoistego jammowania w sali prób, w sposób bardzo naturalny chwytając chwilę. To uczucie jeszcze bardziej potęguje głęboki growl, nieco w stylu Chrisa Barnsa, często bardziej rzężący i charczący niż wyśpiewujący coś konkretnego, pełniący raczej rolę dodatkowego instrumentu. Obie sesje nagraniowe Cult Graves dzieli okres mniej więcej dwóch lat, i słychać wyraźnie, że postęp jest a zespół się rozwija. Utwory z EP-ki są nieco bardziej okrzepnięte, co nie znaczy, że brakuje w nich dzikości i nieprzewidywalności stającej się pomału znakiem rozpoznawczym Amerykanów. Bardzo jestem ciekaw jak ten stan chorobowy się rozwinie, bo "Strange Customs" prezentuje zespół jako wielce interesujący i przede wszystkim mający własny pomysł na granie.
- jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz