wtorek, 23 lutego 2021

Recenzja DARK ZODIAK „Ophiuchus”

 

DARK ZODIAK

„Ophiuchus”

Independent 2021

 

Niemiecki kwintet Dark Zodiak od dziesięciu lat błąka się po meandrach undergroundu, z pasją i oddaniem tworząc ukochane przez siebie dźwięki. Przez ten czas zespół prócz materiału demo nagrał trzy duże albumy, i to właśnie najnowsze, trzecie dziecko Dark Zodiak, które ukazało się pod koniec stycznia tego roku, postaram się Wam przybliżyć w tej recenzji. „Ophiuchus” to kapinkę ponad 48 minut solidnego, dynamicznego, zaprawionego okrucieństwem Thrash/Death Metalowego rzemiosła opartego na gatunkowych kanonach. Moc w zawartych tu wałkach drzemie spora, pierdnięcie także jest bardzo konkretne, a do umiejętności muzyków także nie można się przyczepić. Wszyscy mają swe instrumenty opanowane w stopniu przynajmniej dobrym, więc usłyszymy tu mocno bijącą, intensywną, dosyć zróżnicowaną sekcję popartą grubym, tłuściutkim basem, soczyste, zadziorne, momentami brutalnie patroszące riffy i miażdżące wokalizy Pani Schwarz. Trzeba uczciwie przyznać, że Simone ma w gardzieli niesamowitą parę, której z pewnością zazdrości jej niejeden frontman. Potrafi wydobyć z siebie agresywne, jadowite dźwięki, dowalić niskim, gardłowym growlem, czy też zajebać głęboko ryjącym w gnoju świniakiem. Srogo chłoszczą te dźwięki i potrafią konkretnie przyjebać, gdyż brzmi to wszystko mięsiście, tłusto i przestrzennie, a co najważniejsze nie uświadczysz tu sterylności i plastiku. Niestety grupa nie osiągnie zbyt wiele tą płytą, poza ugruntowaniem swej pozycji w podziemiu. W gruncie rzeczy dosyć przewidywalny to krążek i nieco męczący bułę, zwłaszcza pod koniec jego trwania. Poza tym nie wszystkie elementy płynnie się tu ze sobą wiążą i słychać momentami wyraźnie rozwarstwienia i zgrzyty w tych kompozycjach. Myślę, że Dark Zodiak musiałby się także konkretnie określić, co chce grać, gdyż praktycznie niemożliwym jest włożyć dziesięć chujów w ciasną odbytnicę. Moim skromnym zdaniem grupa powinna skupić się na klasycznym, korzennym Thrash Metalu z delikatnym tylko dotknięciem śmierci, gdyż wydaje mi się, po tym, co usłyszałem na „Ophiuchus”, że takie granie leży im najlepiej. Elementy Brutal Death Metalu, czy prosiaki charakterystyczne dla stylistyki Slamming wyrzuciłbym z ich twórczości, bo choć niewątpliwie robią wrażenie, to jednak w większości przypadków niepotrzebnie zaśmiecają tylko całkiem zgrabnie zbudowane struktury utworów. Na tę chwilę Dark Zodiak jawi mi się jako zespół, który można śmiało puścić na koncercie jako rozgrzewkę przed kimś większym, wiochy bowiem nie narobią, jednak oczekiwać, że tylko ich nazwa przyciągnie tłumy pod scenę byłoby już nadmiarem optymizmu. Życzę im jednak powodzenia, gdyż to bardzo solidne, kopiące niezgorzej, mocne granie, które po wyeliminowaniu kilku mankamentów może jeszcze w przyszłości przynieść sporo radochy słuchaczom, jak i samej grupie.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz