DARK
ZODIAK
„Ophiuchus”
Independent
2021
Niemiecki
kwintet Dark Zodiak od dziesięciu lat błąka się po meandrach undergroundu, z
pasją i oddaniem tworząc ukochane przez siebie dźwięki. Przez ten czas zespół
prócz materiału demo nagrał trzy duże albumy, i to właśnie najnowsze, trzecie
dziecko Dark Zodiak, które ukazało się pod koniec stycznia tego roku, postaram
się Wam przybliżyć w tej recenzji. „Ophiuchus” to kapinkę ponad 48 minut
solidnego, dynamicznego, zaprawionego okrucieństwem Thrash/Death Metalowego
rzemiosła opartego na gatunkowych kanonach. Moc w zawartych tu wałkach drzemie
spora, pierdnięcie także jest bardzo konkretne, a do umiejętności muzyków także
nie można się przyczepić. Wszyscy mają swe instrumenty opanowane w stopniu
przynajmniej dobrym, więc usłyszymy tu mocno bijącą, intensywną, dosyć
zróżnicowaną sekcję popartą grubym, tłuściutkim basem, soczyste, zadziorne, momentami
brutalnie patroszące riffy i miażdżące wokalizy Pani Schwarz. Trzeba uczciwie
przyznać, że Simone ma w gardzieli niesamowitą parę, której z pewnością
zazdrości jej niejeden frontman. Potrafi wydobyć z siebie agresywne, jadowite
dźwięki, dowalić niskim, gardłowym growlem, czy też zajebać głęboko ryjącym w
gnoju świniakiem. Srogo chłoszczą te dźwięki i potrafią konkretnie przyjebać, gdyż
brzmi to wszystko mięsiście, tłusto i przestrzennie, a co najważniejsze nie
uświadczysz tu sterylności i plastiku. Niestety grupa nie osiągnie zbyt wiele
tą płytą, poza ugruntowaniem swej pozycji w podziemiu. W gruncie rzeczy dosyć
przewidywalny to krążek i nieco męczący bułę, zwłaszcza pod koniec jego
trwania. Poza tym nie wszystkie elementy płynnie się tu ze sobą wiążą i słychać
momentami wyraźnie rozwarstwienia i zgrzyty w tych kompozycjach. Myślę, że Dark
Zodiak musiałby się także konkretnie określić, co chce grać, gdyż praktycznie
niemożliwym jest włożyć dziesięć chujów w ciasną odbytnicę. Moim skromnym
zdaniem grupa powinna skupić się na klasycznym, korzennym Thrash Metalu z
delikatnym tylko dotknięciem śmierci, gdyż wydaje mi się, po tym, co usłyszałem
na „Ophiuchus”, że takie granie leży im najlepiej. Elementy Brutal Death
Metalu, czy prosiaki charakterystyczne dla stylistyki Slamming wyrzuciłbym z
ich twórczości, bo choć niewątpliwie robią wrażenie, to jednak w większości
przypadków niepotrzebnie zaśmiecają tylko całkiem zgrabnie zbudowane struktury
utworów. Na tę chwilę Dark Zodiak jawi mi się jako zespół, który można śmiało
puścić na koncercie jako rozgrzewkę przed kimś większym, wiochy bowiem nie
narobią, jednak oczekiwać, że tylko ich nazwa przyciągnie tłumy pod scenę
byłoby już nadmiarem optymizmu. Życzę im jednak powodzenia, gdyż to bardzo
solidne, kopiące niezgorzej, mocne granie, które po wyeliminowaniu kilku
mankamentów może jeszcze w przyszłości przynieść sporo radochy słuchaczom, jak
i samej grupie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz