piątek, 26 lutego 2021

Recenzje KRATORNAS „Pestilence”

 

KRATORNAS

„Pestilence” (Demo)

Independent 2020

 

Niebawem miną trzy dekady, odkąd Kratornas zaczął napierdalać ku chwale Rogatego. Bez kompromisów, bez litości, bez skrupułów. Tylko czysty, niszczący, Szatański wykurw. „Pestilence”, czyli ostatnie wydawnictwo tych dwóch szaleńców, wydane w lipcu zeszłego roku, to materiał, który tradycyjnie rozpierdala i nie bierze jeńców. Tylko trzy wałki i trochę powyżej 18 minut muzy, gdyż to demo, ale rozpierducha taka, że klękajcie narody. „Zaraza” to pokaz potęgi i bestialstwa. War/Black/Death Metal/Grindcore wykonywany przez zespół to prawdziwy huragan piekielnych dźwięków, po którego przejściu pozostają tylko zgliszcza i spalona ziemia. Nawiązania do mistrzów gatunku z Kanady oczywiście tu występują, i to jak dla mnie całkowicie zrozumiałe. Można także ten materiał luźno albo i trochę mocniej  powiązać z twórczością Black Witchery, Necroholocaust, Goat Semen, Bestial Warlust, Conqueror, czy Morbosidad, bowiem to te same dzikie, barbarzyńskie wibracje i ten sam bluźnierczy feeling. Kratornas spuszcza na nas wszystkie plagi egipskie uwolnione z zatęchłej, walącej rozkładem, zapleśniałej krypty, a te sieją śmierć i zniszczenie, raz za razem zadając miażdżący cios przy pomocy okrutnych, szalonych, napierdalających z niepohamowaną wściekłością bębnów, surowych, siarczystych, bezkompromisowo rozpruwających riffów i demonicznych, szyderczych, gwałtownych, przepełnionych jadem wokaliz. Chropowate, ziarniste, surowe brzmienie podsyca piekielny ogień czający się w tych kompozycjach i sprawia, że ten krótki materiał poniewiera niczym fala uderzeniowa po wybuchu nuklearnym. Bardzo konkretnie i bez pierdolenia Kratornas przypomniał o swoim istnieniu. Mam nadzieję, że niebawem duet ten dojebie kolejnym, pełnym albumem, który zrobi nam z dupy jesień średniowiecza. Czekam z utęsknieniem.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz