sobota, 13 lutego 2021

Recenzja KULTIKA „Capricorn Wolves”

 

KULTIKA

„Capricorn Wolves”

Loud Rage Music 2021

 

Rumuński zespół Kultika był do tej pory tworem zupełnie mi nieznanym. Dopiero wydana niedawno, druga płyta zespołu była przyczynkiem do zapoznania się z twórczością tej grupy. Początkowo panowie lepili podobno swe dźwięki z Black Metalowej materii i jeżeli rzeczywiście tak było, to na „Capricorn Wolves” odeszli bardzo daleko od swych czarcich korzeni. Drugi album tej eskadry wypełnia bowiem intensywny Post-Metal z wyraźnie progresywnym zacięciem. Nie obawiajcie się jednak, nie jest to smętne pitolenie, choć spokojniejszych, klimatycznych, niemal ulotnych tekstur na tej płycie nie brakuje. Cały czas obecne są tu jednak, i to w niemałej ilości, elementy konkretnego grania z odpowiednim przytupem poparte agresywnymi, a momentami wręcz brutalnymi wokalizami. „Wilki Koziorożca” zbudowane są z wielu muzycznych składników. Znalazło się tu miejsce dla cięższych, bardziej mrocznych sekcji zakorzenionych w melodyjnym Black i Death Metalu, robiących wrażenie partii instrumentalnych o progresywnym zacięciu, świetnych, gitarowych solówek, psychodelicznych, rockowych zawijasów, osobliwych eskapad dźwiękowych w lata 70-te, czy zagęszczonych struktur rodem z lepkiego Sludge. Sporo tu różnorakich niuansów, krętych ścieżek i nieoczywistych rozwiązań, dzięki czemu ta wielopłaszczyznowa płyta emanuje ciekawą, nieco odrealnioną, abstrakcyjną atmosferą, która wciąga powoli w swe mgliste odmęty. Z pewnością wielobarwna to płytka, ale trzeba poświęcić jej trochę czasu, aby wyłapać wszystkie, mieniące się różnymi odcieniami palety kolorów malowane min przez wirujące linie melodyczne wiosła, przypływy i odpływy sekcji rytmicznej, czy dławiące się elementy zagęszczanego ciężaru. Brzmieniowo oczywiście bez zarzutu. Jak na Post-Metal przystało, jest przestrzennie i organicznie, choć i pewna, delikatna domieszka bardziej mulistych dźwięków o gęstszych teksturach także się tu przewija. W swym nieco eklektycznym gatunku niewątpliwie bardzo dobra to płytka i wszyscy miłośnicy klimatów Post/Prog-Metalowych powinni się w nią zaopatrzyć. Ja również dla odmiany, raz na jakiś czas  lubię sobie posłuchać tego typu odjazdów, ale zasadniczo to nie moje wibracje. Chyląc zatem czoła przed technicznym warsztatem muzyków, ich umiejętnościami kompozytorskimi i twórczą wyobraźnią, po prawie dwóch dniach romansowania z „Capricorn…” żegnam się bez specjalnego żalu z tą produkcją, życząc jej powodzenia na zatłoczonym obecnie rynku muzycznym.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz