sobota, 27 lutego 2021

Recenzja Evulse „Pustulant Spawn”

 

Evulse

„Pustulant  Spawn”

Godz Ov War 2021

 

Evulse swoim najnowszym wydawnictwem tyle samo mnie ucieszyli co z deka wkurwili. Po bardzo obiecującym demo „Call of the Void” miałem nadzieję, że kolejnym posunięciem zespołu będzie duży krążek. Zamiast tego Amerykanie częstują nas kolejną demówką, i to właśnie ten fakt spowodował moje niepocieszenie. Co prawda postęp jest, bo nowe jest odrobinę dłuższe niż stare, więc miejmy nadzieję, że w najbliższej przyszłości dane nam będzie uświadczyć przynajmniej minilonga. Co do samej muzyki, to powodów do narzekania mieć już nie można. Evulse podrasowali nieco leciutko kulejące wcześniej brzmienie, dzięki czemu ich muzyka ma jeszcze większą siłę przekazu. Kompozycje zamieszczone na „Pustulant Spawn” to zamorski metal śmierci w pełnej okazałości. W zasadzie znajdziemy tu wszystko, czego rogata dusza zapragnie. Kwintet z Oklahomy doskonale zadbał o to, by ich utwory nie były jednolite czy powtarzalne. W każdym z nich doświadczamy cielesnej chłosty i to bez różnicy, czy jest to szybki wpierdol, czy nieco wolniejsze znęcanie się nad ofiarą. Masywne akordy wbijają w ziemię a towarzyszące im, kojarzące się chwilami ze sceną fińską melodie doskonale się wzajemnie uzupełniają. Oczywiście nie są to żadne nowomodne wynalazki, bo wszystko tu śmierdzi starą szkołą i zagrane zostało tak, jak czynili to mistrzowie gatunku na początku lat dziewięćdziesiątych. W zasadzie to nie wiem, nad czym tu się rozpisywać. Każdy maniak starego death metalu, zwłaszcza tego z Florydy, łyknie ten materiał  jak pelikan kaczkę. Są cztery bardzo dobre kawałki, jest w końcu dojebane brzmienie, rasowy rzyg i wszechobecny nastrój umierania. Kurwa, takich rzeczy się nie słucha, takie rzeczy się wchłania całym sobą. Zdecydowanie dojebane demo, nic tylko kupować i napierdalać na pełną pizdę, by sąsiedzi wiedzieli, że Evulse przybył do miasta.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz