czwartek, 25 lutego 2021

Recenzja TERRORDOME „Straight Outta Smogtown”

 

TERRORDOME

„Straight Outta Smogtown”

Selfmadegod Records 2021

Zacząłem się już mocno niepokoić ciszą z obozu Terrordome, gdyż jakby nie spojrzeć od wydania ostatniego, pełnego albumu tych szalonych maniaków minęło już 6 długich lat. Radość ma była zatem ogromna, gdy ujrzałem zapowiedź ich nowej płyty w barwach Selfmadegod Records. Nadszedł zatem ten dzień, gdy wreszcie mogłem odpalić tę długo wyczekiwaną przez mnie płytkę. Wciskam zatem play i praktycznie od samego początku dostaję łomot tak okrutny, że trudno mi pozbierać moje rozjebane w chuj szczątki z gleby. Będąc zdrowym na umyśle i wątrobie, stwierdzam, iż dawno nie słyszałem tak doskonałego, agresywnego, naładowanego złością, zadziornego, jadowitego, wyrywającego z buciorów, siarczystego Thrash Metalu. Ta płyta to pierdolone thrash’owe tornado, po którego przejściu nie zostaje kamień na kamieniu. Tu nie ma litości, to czysty i ojczysty, rasowy nakurw w czternastu odsłonach, od którego prostuje się okrężnica i pęka szkliwo na zębach. Beczki napierdalają bezlitośnie, serwując słuchaczowi przepyszne zmiany tempa i rytmiczne zawijasy, gruby bas niszczy obiekty, miażdżące, mięsiste riffy swą siłą potrafią skruszyć granit, a w warstwie wokalnej słychać taką złość i furię, że trudno to do końca opisać. Chcecie porównań? Proszę bardzo. Razor, Nuclear Assault, Cryptic Slaughter, wczesny Slayer, DRI, S.O.D., Municipal Waste. To oczywiście zespoły, które w tej chwili przyszły mi na myśl, a zapewne każdy z Was dorzuci tu jeszcze jakieś nazwy. Słychać także wyraźnie, że chłopaki inspirują się nie tylko Thrash Metalem, tak więc dźwięki tu zwarte skręcają momentami delikutaśnie w stronę Death Metalowych rewirów, czy też bardziej zapiaszczonych, ale oczywiście podkręconych do niesamowitych prędkości elementów charakterystycznych dla stylistyki Stoner, czy Southern, co sprawia, że „Straight…” to ekscytująca, intensywna i zarazem w chuj dynamiczna płytka. Ciężkie, tłuste, pełne, przestrzenne, ale i zarazem przepełnione zaostrzonymi, kaleczącymi głęboko opiłkami metalu brzmienie uwypukla wściekłość, jad i pierwotną brutalność wylewające się z tego krążka. I co tu kurwa dłużej gadać? „Prosto ze Smogtown” to wyjebany w kosmos Crossover/Thrash na pełnej kurwie, który przy każdym odsłuchu spuści Wam straszliwy wpierdol, bez pytania o zgodę. Jak dla mnie pozycja do obowiązkowego zakupu. Zróbcie sobie zatem zimowy prezent i zamówcie ten album w sklepie Selfmadegod. Weźcie przy tej okazji od razu koszulkę, po chuj macie dwa razy bulić za przesyłkę.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz