poniedziałek, 8 lutego 2021

Recenzja Vonülfsrëich "Northern Shamanism"

 

Vonülfsrëich

"Northern Shamanism"

Fallen Temple 2021

Tą EP-kę sprawdziłem sobie jakiś czas temu. Konkretnie zaraz po zapoznaniu się z wznowionym przed rokiem, także nakładem Fallen Temple, debiutanckim albumem "Hyperborëan Hills". Przypomnę, że debiut Fińczyków bardzo dobrze mi zrobił, zatem ciekaw byłem początków zespołu. "Northern Shamanism" jest właśnie pierwszym materiałem wydanym pod tym szyldem, a było to osiem lat temu. Jak nietrudno się domyśleć, wydawnictwo to jest nieco uboższe od wspomnianego pełniaka. Można wręcz powiedzieć, że jest cudownie surowe. Struktury utworów są dość proste, chwilami wręcz nieco koślawe, a jednocześnie zawierające już fragmenty wyraźnie zaznaczające, że z tej mąki będzie dobry chleb. Przez dwadzieścia dwie minuty Vonülfsrëich konsekwentnie ewoluują a każda kolejna kompozycja jest dojrzalsza i bardziej zaskakująca (oczywiście mówię to w standardach piwnicznych), aż do wieńczącego krążek, najbardziej rozbudowanego i zróżnicowanego jedenastominutowego "Northern Shaman". Słychać w tej muzyce wyraźne inspiracje Celtic Frost, jest trochę starego thrashu, choć to dziwić nie powinno, bo takie były przecież fundamenty skandynawskiego black metalu. "Północny Szamanizm" to kawałek zimnej mizantropii z ambientowym świata zakończeniem. Mogę w zasadzie podsumować ten materiał identycznie jak zrobiłem to dosłownie przez chwilą, przy okazji debiutu Morbid Winds – to jest druga liga. Nie każdy się tym zachwyci, zapewne niektórzy będą kręcić nosem. No i niech kręcą, ja to kupuję bo tak się kiedyś grało black metal, a nic nie poradzę, że jestem sentymenalny. Miodzio!

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz