poniedziałek, 15 lutego 2021

Recenzja NOCTAMBULIST „Noctambulist I: Elegieen”

 

NOCTAMBULIST

Noctambulist I: Elegieen”

Northern Silence Productions 2021

Ofensywy wydawniczej Northern Silecne ciąg dalszy. Niebawem, a dokładnie 12.02.2021 swą premierę w barwach tej wytwórni będzie miał bowiem debiutancki długograj pochodzącego z Holandii zespołu Noctambulist. „Noctambulist I …”, bo o nim mowa to amalgamat klimatycznego grania, w którym główną rolę odgrywa zimny, atmosferyczny Post-Black Metal, pomiędzy którego strukturami usłyszymy także elementy Cold Wave, Sheogaze/Blackgaze, delikatny dotyk lżejszych Post-Rockowych zagrywek, oraz nieco struktur skierowanych w stronę Post-Punka. Wiecie zapewne, gdyż podkreślałem to już nie raz, że niespecjalnie bawią mnie takie hybrydy, często podchodzę do nich, jak pies do jeża, jednak w przypadku tej produkcji nie jest źle, tzn. fanem Noctambulist może nie zostanę, ale płytka ta nie wywołała u mnie odruchów wymiotnych, żuchwa nie odpadła mi od ziewania (choć niektóre wałki wystawiły mnie na ciężką próbę) i posłuchałem jej ze sporą dozą umiarkowanej przyjemności. Pomiędzy eterycznymi, przepełnionymi smutkiem, melancholijnymi pasażami występują tu bowiem także stosunkowo ciężkie gitary, mocno bijące bębny, oraz szorstkie, agresywne wokalizy o dużym ładunku emocjonalnym. Cała ta płytka charakteryzuje się zresztą tym, że zbudowana jest w zasadzie na kontrastujących ze sobą, leżących nierzadko na przeciwległych, kompozycyjnych biegunach elementów. Ociężałe, melodyjne tekstury wioseł podparte gniotącą niezgorzej sekcją zestawiono tu ze stonowanymi, delikatniejszymi, niepokojącymi do pewnego stopnia, pesymistycznymi dźwiękami o hipnotyzującym charakterze, co zaowocowało całkiem zgrabnym kawałkiem atmosferycznej muzy. Trzeba przyznać uczciwie, że ładnie to wszystko ze sobą współgra i wzajemnie się przenika, tworząc zwartą, przygnębiającą delikatnie, zmuszającą do refleksji całość. Słychać, że panowie wiedzą, do czego służą ich instrumenty, więc pod względem technicznym przyczepić się nie ma do czego. Brzmi to oczywiście dobrze, selektywnie i organicznie, wpuszczono tu jednak także odrobinę nieco bardziej mglistych, przesiąkniętych dymkiem dźwięków, dzięki czemu produkcja ta nie wali nachalnie plastikiem. W swojej kategorii to niewątpliwie bardzo dobry, ciekawy album i wszyscy miłośnicy popularnej aktualnie, około metalowej, atmosferycznej muzyki mogą już składać na niego zamówienia. Ja przesłuchałem go kilka razy, bawiłem się dobrze i wystarczy. Zachwytów nad „Noctambulist I: Elegieen” ode mnie jednak nie oczekujcie.


Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz