niedziela, 20 września 2020

Recenzja Atramentus "Stygian"

 

Atramentus

"Stygian"

20 Buck Spin 2020

Ta płyta przeleżała sporo czasu w mojej poczekalni i zapewne utknęłaby tam na zawsze, gdyby nie fakt, że w pewnym momencie zorientowałem się, iż w skład Atramentus wchodzą członkowie bardzo cenionego przeze mnie Chthe'ilist. To mi momentalnie zaostrzyło apetyt i rzuciłem się na "Stygian" niczym wilk na owieczkę. Równie szybko jednak okazało się, że to nie była soczysta, mięciutka Dolly, lecz gumowa zabawka dla dzieci, pusta w środku. Debiutancki album wspomnianych wyżej gentlemanów to przeciętny do bólu funeral doom. Cóż, ja z tego gatunku tolka szampańskoje i kawior, zatem mój wybiórczy gust nie został bynajmniej zaspokojony. Na krążku znajdujemy trzy kompozycje ciągnące się jak flaki z olejem, przez co już w połowie płyty zacząłem myśleć o udaniu się do kuchni po mocną kawę. Atramentus w swojej muzyce stawiają przede wszystkim na budowanie klimatu, stąd zdecydowanie mniej tu potężnych akordów a sporo klawiszowego męczenia buły, atmosferycznych pasaży w tle i lekko słodkawych gitarowych podjazdów. Chwilami, gdy wydaje się, że oto już zaraz panowie mocno dociążą pojawia się mamałyga i usypiające pianinko. Najgorsze jest to, że płyta z minuty na minutę staje się coraz bardziej nużąca, bo o ile w otwierającym całość "Stygian I: From Tumultuous Heavens… (Descended Forth the Ceaseless Darkness) " można jeszcze od biedy zawiesić ucho na lekko Esotericowych fragmentach, to już kolejny track jest pięciominutowym szumiącym usypiaczem a trzeci, ponad dwudziestominutowy ciągnie się nieskończenie w nijakości nie oferując niczego, co mogłoby przyprawić o szybsze bicie serca. "Stygian" nie ratują niestety także wokale. Co prawda growle są tu naprawdę niezłej jakości, lecz już wszelkiego rodzaju czyste śpiewy i szepty po prostu wkurwiają. Pierwotnie myślałem, że ta płyta najzwyczajniej nie trafiła na mój odpowiedni nastrój, ale spróbowałem drugi raz, trzeci... I ostatecznie dałem sobie spokój. Może bardziej zagorzali fani gatunku znajdą w muzyce Kanadyjczyków więcej atrakcji. Mnie ten krążek niemożebnie wynudził.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz