sobota, 19 września 2020

Recenzja Nyctophilia / Hellmoon "Under the Darkest Sign of Ancient Evil"

 

Nyctophilia / Hellmoon

"Under the Darkest Sign of Ancient Evil"

Under the Sign of Garazel 2020

Ciężko byłoby chyba dobrać bardziej sugestywną i wymowną okładkę do najnowszego wydawnictwa UtSoG. Jest księżyc, las i mgła, a wszystko w czerni i bieli. Jakieś pytania są? Nie sądzę. Można powiedzieć, że to banalne. Owszem tak banalne, jak i sama zawartość tego krążka, co mnie osobiście cieszy, bo grania w podobnym klimacie nigdy za wiele. Dwa jednoosobowe projekty biorące udział w owym przedsięwzięciu prezentują swoje wizje na temat klasycznego, norweskiego black metalu z lat dziewięćdziesiątych. Oba prezentują po cztery utwory skandynawskiego do szpiku zmrożonych kości, surowego bzyczenia na dobrze wszem i wobec znaną nutę. Zarówno rodzima, doskonale raczej znana tym, którzy znać powinni, Nyctophilia jak i nieco młodszy kanadyjski Hellmoon nie bawią się w jakiekolwiek ubarwianie czy niepotrzebne dodatki, tylko odgrzewają starego poczciwego kotleta według sprawdzonego przepisu. Znajdujemy tu zatem garażowo brzmiące pieśni ku chwale rogatego we fiordowym klimacie. Szorstkie, pokryte szronem gitary mrożą krew czarując swoją z lekka melodyjną prostotą, w tle dudni mechanicznie prymitywna perka a wokale odbijają się agresywnym tonem niczym pośród pokrytych śniegiem górskich szczytów. Niby wszystko to już było i se ne wrati... A właśnie że dzięki takim krążkom jak ten bardzo równy split se wrati, przynajmniej dla takich sentymentalnych pryków jak ja.  Mimo iż żaden z wymienionych powyżej projektów nie wnosi absolutnie nic nowego do wiadomego gatunku, to oba są niczym lodowe sople wbijane w tętniące radością i chęcią do życia serca. I cóż tu więcej można dodać... Te pół godziny surowej chłosty to dla maniaków drugiej północnej fali pozycja obowiązkowa.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz