czwartek, 24 września 2020

Recenzja HEMOTOXIN „Restructure the Molded Mind”

 

HEMOTOXIN

Restructure the Molded Mind”

Unspeakable Axe Records 2020

Trzeci album długogrający tego trio z Pittsburga w stanie California to płyta, która powraca do czasów, kiedy Techniczny Thrash Metal stawał się niepostrzeżenie Technicznym Death Metalem, prezentując muzykę, której brzmienie lokowało się gdzieś pośrodku tych dwóch obozów ekstremalnego grania. W tamtej epoce duży nacisk kładziono na riff i podobnie jest także i na tej produkcji. Wioślarz ze sprawnością wirtuoza przebiera paluchami po gryfie, wycinając na swej gitarze jadowite, zwięzłe, energetyczne, zakręcone solidnie partie, które wsparte strzelistymi solówkami robią niezgorszą, techniczną rozpierduchę. Jak nietrudno się domyślić do gry gitarzysty doskonale dopasowana jest sekcja rytmiczna. Mocne, posiadające konkretny groove beczki miażdżą połamanymi nierzadko rytmami, dobrze słyszalny, bezprogowy bas także odstawia niezłą ekwilibrystykę, a zadziorny, kąśliwy wokal, doskonale pasujący do tej głęboko zanurzonej w starej szkole technicznego Death/Thrash Metalu muzie bezkompromisowo wwierca się w czaszkę. Podoba mi się ta przesycona duchem przełomu lat 80-tych i 90-tych płyta, mimo że stworzono ją tak naprawdę ze sprawdzonych już w ogniu walki elementów. Słuchając „Restructure…” na myśl przychodzą mi produkcje Death/Control Denied, Atheist, Sadus, Vektor, Ripping Corpse, Obliveon, czy jedynka Cynic. Z każdym kolejnym przesłuchaniem coraz bardziej wsiąkam, zatapiam się i uzależniam od twórczości Hemotoxin, być może dlatego, że czuję w tym duszę, a zespół rozumie, że komunikacja ze słuchaczem wymaga dobrych kompozycji i celowo dobranych nut, a nie bezmyślnej masturbacji nad instrumentami. Wyśmienity album, który takie stare, metalowe zjeby jak ja pokochają zapewne miłością bezgraniczną i bezwarunkową. Reszta niech se myśli i robi, co chce, mam to w dupie. Mnie ta płyta rajcuje i chuj!


Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz