wtorek, 1 września 2020

Recenzja HEAD OF THE DEMON „Deadly Black Doom”


HEAD OF THE DEMON
„Deadly Black Doom”
Invictus Productions 2020
 
Muzykę, jaka znalazła się na trzecim albumie Szwedów określa w znacznej części już sam tytuł tej płyty. Najnowsza propozycja tych panów ze Sztokholmu to bowiem ciekawie rezonująca, przenikająca i uzupełniająca się nawzajem mikstura Black i Doom Metalu. Pierwsza z wymienionych w poprzednim zdaniu estetyk manifestuje się tu przede wszystkim przez mroczną, tajemniczą, okultystyczną atmosferę i zimne, zachrypnięte wokalizy à la Tom G. Warrior, czy Nocturno Culto, druga natomiast objawia się poprzez przygniatający ciężar, smoliste riffy i fale mglistej, miazmatycznej psychodelii, która w sporych ilościach przelewa się na tej produkcji.Najnowsza płyta Głowy Demona opiera się na wałkach prostych, jak konstrukcja cepa, które korzystają ze sprawdzonych i ogranych już wielokrotnie patentów, a mimo to, lub może właśnie dlatego zawarte tu dźwięki tak skutecznie hipnotyzują, wciągając słuchacza w przepastne odmęty mrocznych, tajemniczych obrzędów i zapomnianych rytuałów. Skupione wiosła pełzają niczym winorośl po murze stawiając na prostą, stabilną, niepokojącą architekturę riffów, bas jest zawsze słyszalny i gniecie konkretnie, podobnie jak równe, ociężałe, organiczne beczki. Wokale posiadają wysoce niepokojący wydźwięk, niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z agresywniejszymi partiami, czy też z bardziej nawiedzonymi frazami. Magiczny, zniewalający, powtarzalny „Deadly Black Doom” potrafi momentami sprowadzać do stanu graniczącego z katatonią wykorzystując do tego nasycone melodią, proste, mocno wkręcające się w zwoje mózgowegitary często wspomagane przez zwarte masy sprzężenia zwrotnego i nakładające się na to masywne bębny, czy oszczędnie użyte na tym albumie wzmacniacze atmosfery (piszczałki, parapet itd. itp.). Jest tu nieco kwaśnej atmosfery znanej z płyt Saturnalia Temple i przydymionych wizji Doom Snake Cult,  można tu także odczuć wpływy dwójki Occultation, jednak wydaje mi się, że modus operandi  tej płyty to pierwsze dwa albumy Dolorian, zwłaszcza pod względem prostoty i silnego oddziaływania na psychikę słuchacza. Te dźwięki wiją się niczym wąż łącząc w sobie współczesne granie z udręczoną psychodelią późnych lat 70-tych. Album ten przypadnie zatem z pewnością do gustu wszystkim fanom psychodelicznego, okultystycznego, zamglonego Doom Metalu, choć i miłośnicy Szatana także mogą poczuć miętę do „Deadly Black Doom” Mnie w każdym razie podoba się to ociężałe, przesycone wonią cmentarnych kadzideł granie i chętnie zawieszę ucho na kolejnych produkcjach Head of the Demon.

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz