HEAD OF THE DEMON
„Deadly Black Doom”
Invictus
Productions 2020
Muzykę,
jaka znalazła się na trzecim albumie Szwedów określa w znacznej części już sam
tytuł tej płyty. Najnowsza propozycja tych panów ze Sztokholmu to bowiem
ciekawie rezonująca, przenikająca i uzupełniająca się nawzajem mikstura Black i
Doom Metalu. Pierwsza z wymienionych w poprzednim zdaniu estetyk manifestuje
się tu przede wszystkim przez mroczną, tajemniczą, okultystyczną atmosferę i
zimne, zachrypnięte wokalizy à la Tom G. Warrior, czy Nocturno Culto, druga
natomiast objawia się poprzez przygniatający ciężar, smoliste riffy i fale mglistej,
miazmatycznej psychodelii, która w sporych ilościach przelewa się na tej
produkcji.Najnowsza płyta Głowy Demona opiera się na wałkach prostych, jak
konstrukcja cepa, które korzystają ze sprawdzonych i ogranych już wielokrotnie
patentów, a mimo to, lub może właśnie dlatego zawarte tu dźwięki tak skutecznie
hipnotyzują, wciągając słuchacza w przepastne odmęty mrocznych, tajemniczych
obrzędów i zapomnianych rytuałów. Skupione wiosła pełzają niczym winorośl po
murze stawiając na prostą, stabilną, niepokojącą architekturę riffów, bas jest
zawsze słyszalny i gniecie konkretnie, podobnie jak równe, ociężałe, organiczne
beczki. Wokale posiadają wysoce niepokojący wydźwięk, niezależnie od tego, czy
mamy do czynienia z agresywniejszymi partiami, czy też z bardziej nawiedzonymi
frazami. Magiczny, zniewalający, powtarzalny „Deadly Black Doom” potrafi momentami sprowadzać do stanu graniczącego z katatonią
wykorzystując do tego nasycone melodią, proste, mocno wkręcające się w zwoje
mózgowegitary często wspomagane przez zwarte masy sprzężenia zwrotnego i
nakładające się na to masywne bębny, czy oszczędnie użyte na tym albumie
wzmacniacze atmosfery (piszczałki, parapet itd. itp.). Jest tu nieco kwaśnej
atmosfery znanej z płyt Saturnalia Temple i przydymionych wizji Doom Snake
Cult, można tu także odczuć wpływy
dwójki Occultation, jednak wydaje mi się, że modus operandi tej płyty to pierwsze dwa albumy Dolorian,
zwłaszcza pod względem prostoty i silnego oddziaływania na psychikę słuchacza.
Te dźwięki wiją się niczym wąż łącząc w sobie współczesne granie z udręczoną
psychodelią późnych lat 70-tych. Album ten przypadnie zatem z pewnością do
gustu wszystkim fanom psychodelicznego, okultystycznego, zamglonego Doom
Metalu, choć i miłośnicy Szatana także mogą poczuć miętę do „Deadly Black Doom”
Mnie w każdym razie podoba się to ociężałe, przesycone wonią cmentarnych
kadzideł granie i chętnie zawieszę ucho na kolejnych produkcjach Head of the
Demon.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz