środa, 16 września 2020

Recenzja MIDAS „Demo Tapes”

 

MIDAS

Demo Tapes”(Compilation)

Dying Victims Productions 2020

O ile mnie pamięć nie myli, Midas to ten zachłanny chuj, któremu wiecznie mało było bogactwa i zapragnął swym dotykiem zmieniać wszystko w złoto. Nie wiem, czy powstały w 2018 roku zespół ze Stanów, który przyjął sobie taką właśnie nazwę, będzie dla wytwórni kurą znoszącą złote jaja? Jeżeli już, to będzie to raczej melodia przyszłości. Jak na razie się na to nie zanosi, bowiem wznowione tu materiały (Demo i Ep’ka) powstałe w 2019 roku, to dźwięki, które ani na milimetr nie wybijają się ponad Heavy Metalową przeciętność. Jest to lekko zadziorne, melodyjne granie osadzone w klasycznym Hard & Heavy z przełomu lat 70-tych i 80-tych. Sekcja z przyjemnie klekoczącym basem równo sunie do przodu, zapewniając odpowiedni groove, wiosła wycinają tradycyjne riffy ze swobodnymi harmoniami i luźno płynącymi solówkami, a zachrypnięty małe co nieco, chropowaty z lekka wokal uzupełnia tę, można powiedzieć, delikatnie archaiczną już układankę. Mimo że wychowany jestem na klasycznym Metalu, to propozycja Midas jakoś specjalnie mnie nie przekonuje. Nie jest to tragedia, chłopaki szczerze i z zaangażowaniem rzeźbią to, co im w duszy gra, brzmi to solidnie, ale szału żadnego ta produkcja nie robi. Dla fanów Tank, Riot, Iron Maiden z epoki Paula Di’Anno, Saxon, czy Trespass, czyli maniakalnych wyznawców klasycznego metalu „Demo Tapes” będzie zapewne pozycją, na którą warto zwrócić uwagę i dokoptować ją do swej kolekcji. Ja dzięki tej produkcji zakodowałem jedynie tyle, że w Detroit istnieje sobie grupa rzępoląca tradycyjny Hard & Heavy, przed którą jeszcze sporo pracy, aby wybić się ponad zabójczą na dłuższą metę, szarą, jak papier toaletowy przeciętność.


Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz