czwartek, 17 września 2020

Recenzja Endless Movement "Somewhere"

 

Endless Movement

"Somewhere"

Three Moons Rec. 2020

Endless Movement to kolejny projekt Neithana, człowieka orkiestry znanego choćby z takich projektów jak Whalesong, Lifeless Gaze czy Useless, i po raz kolejny przynoszący coś zupełnie odmiennego. Tym razem muzyka zawarta na "Somewhere" z metalem nie ma zbyt wiele wspólnego. Znajdujemy tu za to pięć kompozycji opartych na powolnie płynących pasażach i dronach, malujących przed oczami kolorowe krajobrazy. Właściwie "kolorowe" nie jest tu może słowem do końca odpowiednim, gdyż wszystkie pojawiające się wraz z muzyką wizje, mimo iż niezmiernie różnorodne, mienią się odcieniami szarości i wywołują wyłącznie negatywne, pesymistyczne uczucia. "Somewhere" to instrumentalna mieszanka muzyki orientalnej, eksperymentalnej i ambientu, a przynajmniej tak wygląda jej szkielet. Poza wiodącymi syntezatorami można tu usłyszeć gong, cymbały a nawet oszczędne linie basu, elementy perkusyjne i coś na kształt saksofonu. Całe instrumentarium jest natomiast niesamowicie logicznie używane do tworzenia nastroju napięcia a wielokrotne powtórzenia potrafią mocno zahipnotyzować i zadziałać na wyobraźnie, budząc w niej coś urokliwego i niepokojącego zarazem. Endless Movement łączą fragmenty pobudzające z wyciszającymi, igrają z nastrojem słuchacza i bawią się jego stanem umysłu. Niczym burza krążą nad głową raz po raz zbliżając się niebezpiecznie, by po chwili usunąć się w bok i powstrzymać od ostatecznego uderzenia. Chwilami muzyka zawarta na tym albumie kojarzy mi się z Echoes of Yul, innym razem, zwłaszcza w ostatnim, trwającym siedemnaście minut "Paradise Regained" – z najnowszym albumem Whalesong. Co by jednak nie mówić i jakich porównań nie użyć, są to dźwięki w które należy zanurzać się w odosobnieniu i całkowitym zamknięciu przed światem zewnętrznym. Jestem przekonany, że zwolennikom muzycznego odurzenia "Somewhere" zapewni niezapomnianą podróż... Dokądś.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz