wtorek, 8 września 2020

Recenzja Cultus Profano "Accursed Possession"


Cultus Profano
"Accursed Possession"
Debemur Morti 2020

Zawsze mówiłem, że jeśli chodzi o metal, to baby do garów (przy okazji pozdrawiam Julię z Impure Declaration). Oczywiście są nieliczne wyjątki od reguły, jak choćby genialna Lori Bravo, lecz te można policzyć na palcach jednaj ręki. Drugi krążek Cultus Profano włączyłem będąc jeszcze nieświadomym, że tą liczbę przyjdzie mi zaraz skorygować. Dopiero w trakcie drugiego odsłuchu wyczytałem w notce prasowej, że w owym zespole za wokale odpowiedzialna jest pani Strzyga (nie bez powodu z polska brzmiący pseudonim). No i troszkę mi kopara opadła, bo w życiu bym się nie zorientował, że to płeć piękna wydaje z siebie takie dźwięki. Do rzeczy jednak. Cultus Profano to amerykański duet serwujący skandynawski black metal na naprawdę niezłym poziomie. Na "Accused Possession" znajdujemy siedem numerów wypełnionych ostrymi, lodowatymi riffami kojarzącymi się w linii prostej z graniem made in Norge z pierwszej połowy lat dziewięćdziesiątych. Jest zatem dość agresywnie, jednak z zachowaniem typowej nordyckiej melodyjności. Utwory są tu dość rozbudowane i bynajmniej nie oparte na dwóch czy trzech chwytach. Poza szybkimi, świdrującymi tremolo sporo tu atmosferycznych zwolnień i zmian tempa. Do tego dochodzi przeszywający ziąbem wokal wspomnianej niewiasty, który chwilami faktycznie powoduje odrętwienie w pewnych partiach ciała. Brzmieniowo też jest w sumie nienagannie, taki prawidłowy standardzik lat dziewięćdziesiątych. I tylko rodzi się pytanie, czy ta płyta zostanie zauważona z innego powodu niż wspomniana "baba na wokalu". Bo mimo iż to dobry materiał, to nie wybija się jakoś szczególnie ponad określony poziom i myślę, że będzie stanowił smakowity kąsek wyłącznie dla najbardziej oddanych fanów gatunku. Mimo wszystko sprawdźcie sobie ten album, bo myślę, że warto.
- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz