Cultus
Profano
"Accursed
Possession"
Debemur
Morti 2020
Zawsze
mówiłem, że jeśli chodzi o metal, to baby do garów (przy okazji
pozdrawiam Julię z Impure Declaration). Oczywiście są nieliczne
wyjątki od reguły, jak choćby genialna Lori Bravo, lecz te można
policzyć na palcach jednaj ręki. Drugi krążek Cultus Profano
włączyłem będąc jeszcze nieświadomym, że tą liczbę przyjdzie
mi zaraz skorygować. Dopiero w trakcie drugiego odsłuchu wyczytałem
w notce prasowej, że w owym zespole za wokale odpowiedzialna jest
pani Strzyga (nie bez powodu z polska brzmiący pseudonim). No i
troszkę mi kopara opadła, bo w życiu bym się nie zorientował, że
to płeć piękna wydaje z siebie takie dźwięki. Do rzeczy jednak.
Cultus Profano to amerykański duet serwujący skandynawski black
metal na naprawdę niezłym poziomie. Na "Accused Possession"
znajdujemy siedem numerów wypełnionych ostrymi, lodowatymi riffami
kojarzącymi się w linii prostej z graniem made in Norge z pierwszej
połowy lat dziewięćdziesiątych. Jest zatem dość agresywnie,
jednak z zachowaniem typowej nordyckiej melodyjności. Utwory są tu
dość rozbudowane i bynajmniej nie oparte na dwóch czy trzech
chwytach. Poza szybkimi, świdrującymi tremolo sporo tu
atmosferycznych zwolnień i zmian tempa. Do tego dochodzi
przeszywający ziąbem wokal wspomnianej niewiasty, który chwilami
faktycznie powoduje odrętwienie w pewnych partiach ciała.
Brzmieniowo też jest w sumie nienagannie, taki prawidłowy
standardzik lat dziewięćdziesiątych. I tylko rodzi się pytanie,
czy ta płyta zostanie zauważona z innego powodu niż wspomniana
"baba na wokalu". Bo mimo iż to dobry materiał, to nie
wybija się jakoś szczególnie ponad określony poziom i myślę, że
będzie stanowił smakowity kąsek wyłącznie dla najbardziej
oddanych fanów gatunku. Mimo wszystko sprawdźcie sobie ten album,
bo myślę, że warto.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz