środa, 28 października 2020

Recenzja SLAUGHTER MESSIAH „Cursed To The Pyre”

 

SLAUGHTER MESSIAH

„Cursed To The Pyre”

High Roller Records 2020

Pierwszy, pełny album tych belgijskich maniaków, to bardzo konkretny, oldschool’owy napierdol. Trochę ponad 42 minuty tej soczystej, Thrash/Black/Death Metalowej nawałnicy głęboko zanurzonej w późnych latach 80-tych i początku lat 90-tych potrafi spuścić słuchaczowi solidne wjeby i w sposób zdecydowany robi mi dobrze. „Cursed…” to wysoce skondensowany, szybki, jadowity, brutalny, zalatujący starą pleśnią, zasyfiony materiał oparty na bestialsko nakurwiających garach, chropowatym, wypruwającym wnętrzności basie, piłujących, barbarzyńsko siekących, siarczystych, a przy tym tłustych wiosłach i bluźnierczych, przechlanych, celowo niechlujnych w pewnym stopniu wokalach. Nikt tu niepotrzebnie nie kombinuje, nie poszukuje nowych ścieżek, czy innych form wyrazu. Cel zawartej tu  muzy jest kurwa jasny i przejrzysty od pierwszych sekund trwania tego albumu. Te dźwięki mają niszczyć, bezlitośnie gwałcić i mordować z piekielną furią. Nie jest to jednak bezmyślna, prostacka sieczka. Pojawiają się tu także ciekawe motywy, niebanalne riffy i przejścia, a zespół pomimo całych, zawartych tu pokładów ekstremy nie rezygnuje z bardziej melodyjnych akcentów i odrobiny mrocznego klimatu. Na mój gust twórczość Slaughter Messiah łączy w sobie cechy charakterystyczne dla hord australijskich pokroju Vomitor, Destroyer 666, czy Nocturnal Graves z odrobiną wściekłości z Ameryki Południowej à la wczesna Sepultura i europejską szkołą Thrash/Black/Speed spod znaku pierwszych produkcji Sodom, Kreator, Destruction, Desaster, czy Iron Angel, a wszystko to delikatnie okraszone Death Metalową omastą. Fajnie wyważono brzmienie tego materiału. Jest siara, zło i brud, ale zarazem jest tu także gruby groove, potęga i organiczne, mięsiste gitary. Podoba mnie się ta płyta jak chuj! Świetny, bezlitosny łomot, kontynuujący najlepsze tradycje prawdziwego, cuchnącego siarką i spermą Diabła, bezkompromisowego, pierwotnie złowrogiego Metalu. Chyba se kupię debiut Belgów, a co tam, duży jestem i wolno mi!

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz