Throane
"Une Balle Dans Le Pied"
Debemur Morti 2020
Nie lubię takich rozczarowań. Throane swoimi dwoma dotychczasowymi albumami uczyniło ze mnie niemal swego niewolnika. Dlatego też kiedy tylko dowiedziałem się, jeszcze "spod lady", że oto szykuje się nowy materiał, momentalnie popuściłem w pampersa. No ale kiedy doszło do szczegółów, okazało się, że ta nowa rzecz to wcale nie pełen album, jak myślałem, lecz jedynie trzynastominutowa EP-ka. Pochlastać się można. Tu na szczęście owe rozczarowania się kończą, gdyż jeśli weźmiemy na warsztat samą muzykę, to oczywiście o zawodzie mowy być nie może. Mimo iż "Une Balle Dans Le Pied" to jeden, jedyny utwór, to prezentuje w zasadzie kwintesencję a zarazem wszystkie atrybuty Francuza. Przede wszystkim jest to kompozycja bardzo przemyślana i poukładana tak, by nie zdradzać swoich najważniejszych atrybutów już od samego otwarcia. Atmosfera w nim gęstnieje pomału, płynąc przez nastrojowe fragmenty, nieoczekiwane zrywy i kręcące mocno pod kopułą dysonanse. Throane potrafi drapieżnie pokąsać, by chwilę później kołysać do narkotycznego snu a nawet otulić ambientową kołderką. Ta nastrojowa huśtawka jest jednak wyważona z aptekarską dokładnością, by nie przechylić się zbytnio w żadną ze stron, lecz balansować niczym kroczący po linie z zawiązanymi oczami cyrkowiec. Wielka szkoda, że ta lina jest tak krótka i cały pokaz kończy się zanim jeszcze adrenalina zdąży rozpędzić krew w żyłach na dobre. Pomijając ten fakt, wszystko mi się na tej EP-ce zgadza. Są świetne, zróżnicowane wokale, nieprzesadnie nowoczesne, idealnie pasujące do muzyki brzmienie, niepowtarzalny klimat i własny styl. No cóż, na trzecie duże danie trzeba jeszcze chwilę poczekać. W międzyczasie musi was zaspokoić ta przystawka. Skromna, lecz wyborna.
- jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz