Dismembered Flesh Mutilation
"Necrophiliac Decomposition"
Putrid Cult 2020
Lubicie stare horrory klasy B? Wiecie, takie z banalną fabułą, oczywistą jak poranny wzwód. Takie w których leją się hektolitry posoki albo nawiedzony psychopata rucha w piwnicy trupy w wysokim stadium rozkładu a następnie wpycha ociekającego cuchnącą ropą kutasa w usta jedynej żywej jeszcze uprowadzonej dziewczyny. Oto Dismembered Flesh Mutilation częstują was dziś muzycznym odpowiednikiem równie pojebanych wizji. Panowie sięgnęli po równie proste i oczywiste środki przekazu mieszając ze sobą grind, gore i najbrutalniejszą odmianę death metalu w wywołujących u zdrowego człowieka konwulsje proporcjach. Dwanaście zamieszczonych na krążku dekompozycji to w głównej mierze totalny rozpierdol. I nie chodzi tylko o to, że mnóstwo tu megablastów, przy których ciężko mi uwierzyć, iż zostały zarejestrowane przez żywy organizm bez pomocy komputera. Nawet gdy muzyka zwalnia, siła jej rażenia nie słabnie dzięki mielącym ciężko i gniotącym flaki gitarowym akordom. Pojawiające się często filmowe sample jeszcze bardziej pogłębiają klimat wynaturzenia a niesamowicie głębokie wokale Lorda Kaosa brzmią jak sam Diabeł rzygający wnętrznościami. Muzyka na "Necrophiliac Decomposition" jest duszna, obleśna i odrażająca a przy tym tak gęsta, że ciężko złapać oddech. Poza utworami własnymi gdzieś w drugiej połowie płyty pojawia się cover Mortician "Zombie Apocalypse" idealnie wpasowujący się w całość i będący zapewne sporą podpowiedzią dla potrzebujących porównań. Bo nawet jeśli takich można znaleźć na tym półgodzinnym materiale o wiele więcej, nie zmienia to faktu, że "Necrophiliac Decomposition" to nie album nastawiony na nowatorstwo, tylko mający na celu poniżyć, zdeptać i zgnoić słuchacza. Przy każdym z tych czasowników możecie w ciemno postawić haczyk, bo Dismembered Flesh Mutlation wykonał te zadania bez zająknięcia. Szykujcie się zatem na mocny wpierdol a co wrażliwsi niech lepiej założą pampersa.
- jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz