poniedziałek, 17 czerwca 2024

Recenzja Aspernamentum „Primal Judgement Manifesto”

 

Aspernamentum

„Primal Judgement Manifesto” E.P.

Soulseller Records 2024

Aspernamentum to nowy, jednoosobowy twór ze Szwecji, który siedemnastego maja obwieścił wszem i wobec swoje istnienie wyżej wymienioną epką. Zawiera ona cztery utwory, które łącznie dają 25 minut muzyki więc pomimo małej ilości numerów i tak jest się w czym pławić. I właśnie w tym delektowaniu się „Primal Judgement Manifesto” leży pies pogrzebany, bowiem odpowiedzialny za popełnienie tego dzieła D. Johansson, przy komponowaniu swego black metalu wykazał się niemałym sprytem. Jego przebiegłość zaowocowała powstaniem przyzwoitej rogacizny, której wydźwięk został przez jej twórcę idealnie wypośrodkowany. Słuchając tego wydawnictwa można odnieść wrażenie, że jest ono pod każdym względem wyważone do bólu. Czysto wyprodukowane, gdzie każda sekcja jest wyraźnie słyszalna. Surowe i zimne brzmienie, które wypolerowano tak, aby chropowatością nie raniło uszu. Odpowiednie strojenie gitar, dyskretny bas oraz perfekcyjnie napięte naciągi. Wysokość wokali w punkt. Wszystko to składa się na black metal, który stoi na granicy między miłym mainstreamem, a odstręczającym podziemiem. Z jednej stron za pośrednictwem tej epki dostajemy dość szybką i lodowatą muzykę, zaś z drugiej ciepłą i akceptowalną bez żadnych problemów gędźbę. Ogólnie rzecz biorąc nie ma specjalnie tutaj do czego się przyczepić, poza tym malutkim niuansem, który powoduje, że gdzieś tam z tyłu głowy zapala się lampka ostrzegawcza. Ten szczegół, polegający na tym, że materiał ten jest bez skazy, wywołuje u mnie spory dysonans poznawczy. Aspernamentum wykorzystując wszystkie dostępne środki, stanowiące o black metalu, skonstruował rutynowo brzmiący krążek, którego dobrze się słucha i tyle. W tych wartkich i ostrych kawałkach o zróżnicowanym oraz nienarzucającym się zbytnio swą chwytliwością kostkowaniu, nie mogę odnaleźć tego szczególnego pierwiastka, będącego istotą tego gatunku. Ten w gruncie rzeczy prosty i fantastycznie tnący black metal jawi się trochę jako wilk w owczej skórze, ponieważ jego wręcz cyfrowa produkcja nie zawiera właściwych dla tego typu muzykowania emocji. Umiejętnie odegrany, o w sumie ciekawych aranżacjach, ale zbyt studyjny i co za tym idzie bezbarwny oraz nie wywołujący żadnych uczuć black metal. Czy wystarczy D. Johanssonowi odwagi, aby na następnej płycie zrobić krok w odpowiednim kierunku i wpuścić do swojej twórczości autentycznego chłodu? Pozostaje tylko czekać.

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz