środa, 19 czerwca 2024

Recenzja Syk „eartHFlesh”

 

Syk

„eartHFlesh”

Season Of Mist 2024

Muzyka jaką gra ta włoska kapela nigdy jakoś nie leżała w kręgu moich zainteresowań. Za bardzo kojarzyła mi się z MTV i raczej z chłopakami na deskorolkach niż w ramoneskach. Co za tym idzie skierowana była chyba do radosnej i nieco zbuntowanej młodzieży, która okazjonalnie przy jej dźwiękach mogła się wyszaleć. Od czasu do czasu lądowały w moim odtwarzaczu takie kapele jak chociażby Gojira i Decapitated, ale po jednym czy dwóch odsłuchach kończyły w koszu. Syk ze swoją najnowszą, czwartą płytą trafił do mnie oczywiście na skutek randomowego wyboru jesusatan’a więc niejako przez przypadek odsłuchałem ten materiał. Skoro już to zrobiłem, to stwierdziłem, że napiszę parę zdań o „eartHFlesh”. Włosi grają rzecz jasna progresywny death metal z wyraźnymi elementami odmiany djent i domieszką groove. Jak to w takich hybrydach bywa, muzyka zawarta na tym albumie jest niezwykle energetyczna i atrakcyjna. Wygenerowana za pomocą soczystych gitar i naprawdę mocnej sekcji rytmicznej oraz wspomagana zaangażowanym growlem wokalisty. Gra wioseł oparta jest w głównej mierze na technice tłumienia strun, która w przypadku Syk brzmi niezwykle dobitnie zwłaszcza przy akompaniamencie łupiącej niczym młot pneumatyczny perkusji i wtórującemu jej basowi. Nie tylko jednak te rytmiczne i wgniatające w glebę akordy tutaj występują, bo kwartet ten postarał się również o sowitą szczyptę dysonansów, a także niemałą ilość niepokojących, wysokotonowych zagrywek, które sprytnie przełamują występujące tutaj te gęste struktury. Wraz z kilkoma klimatycznymi wstawkami oraz dodatkiem czystych, męskich i żeńskich wokaliz, rozrzedzają one delikatnie duszność tego krążka i przy okazji kierują go w atmosferyczne rejony. Nie wiem, jak było na poprzednich wydawnictwach Włochów, ale komponując „eartHFlesh” udało się im stworzyć nowoczesny i zarazem pełen napięcia metal, którego dobrze się słucha. Może niezupełnie trafia on w moje gusta, jednakże przyciągnął moją uwagę dzięki ciekawym i apokaliptycznym dysonansom, które nadały mu niesamowitej upiorności. Fani Meshuggah i jego pochodnych powinni być wpiekłowzięci.

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz