Lucifericon
„Sabatraxis”
Invictus Prod.
2024
Ostatni duży album Lucifericon ukazał się nieco ponad dwa lata temu, choć
osobiście miałem okazję napisać o nim kilka słów dopiero przy okazji wznowienia
„The Warlock of Da’ath” na kasecie przez Dawnbreed Records w roku zeszłym.
Wspominam o tym, bowiem nowa EP-ka zespołu bezpośrednio do tamtego wydawnictwa
nawiązuje. A konkretnie, okazało się, iż Holendrom zostały z tamtej sesji trzy
numery. I to właśnie one stanowią pierwszą część „Sabatraxis”. Cóż można o tych
piosenkach powiedzieć? Na pewno to, że ani o jotę nie odstają one od utworów,
które na „dwójce” się zmieściły. Mamy tu świetny death metal (z lekkim
blackmetalowym nalotem), zakorzeniony w starej szkole, a jednocześnie
odświeżony z pomysłem. Ogromną zaletą muzyki Lucifericon jest jej
nieszablonowość i niesztampowość. Na dobrą sprawę, muzycy z pomysłów zawartych
w tych trzech numerach mogliby spokojnie skleić utworów pięć albo sześć. Sporo
się tutaj dzieje, zarówno w sposobie kostkowania, zmian tempa, umiejętnego
dozowania melodii czy dostosowującego się do klimatu sposobu ekspresji
wokalnej. Znajdziecie w tych utworach nieco grozy, ale i gniewu równoważonego
tajemniczością. Wszystko skonstruowane zostało tak, żeby żaden element nie
stanowił słabego ogniwa, a wszystko płynęło razem spójnie i logicznie. Wzorowo
to brzmi, ponadprzeciętnie buja, i nawet jeśli chwilami mocno przywołuje w
pamięci klasyczne nazwy (no żeby choć wymienić Bathory, Bolt Thrower czy
Angelcorpse, a zwróćcie uwagę, że to zespoły z różnych biegunów), to zagrane
jest na sto procent po swojemu. Dla mnie po raz kolejny bomba! Drugą połowę
„Sabatraxis” stanowią „Khidir’s Urn” i „Qliphotic Trance” z drugiej płyty oraz
„Sevenfold” z debiutu, w wersji live. Nie zmieniłem swojego zdania, i nadal
twierdzę, że koncerty się ogląda na żywo a nie słucha w domu, lecz jedno trzeba
przyznać. Gdyby wyciąć odgłosy publiczności, to niekoniecznie bym zgadł, że to
nie jest materiał studyjny. A świadczy to tylko i wyłącznie o tym, że zespół na
scenie umi w metal tak samo dobrze jak w pokoju nagrań. Bardzo się cieszę, że
panowie przypomnieli o swoim istnieniu, tym bardziej w tak dobrym stylu, a
jednocześnie liczę, że „Sabatraxis” jest pomostem między „The Warlock of
Da’ath” a nadchodzącą wielkimi krokami nową płytą Lucifericon. Mój apetyt
został niewątpliwie zaostrzony.
- jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz